Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dojutra,zaczęławchodzićwzamarzniętekałuże
iobcasemkozakarozbijałacienkąwarstwęlodu.
Przyglądałasięswojemudziełuiniecierpliwieczekała,
ażtaskrzącasiędrobnicapodwpływem...właśnie,
czego?...szybkoscalisięzpowrotemwlitą,szklaną
powłokę.Zdziwiona,żetaksięniestało,poskarżyłasię
tacie.Janekwytłumaczyłjej,żetonietakprosto,
aprzedewszystkimnietakszybko,bytaflanowegolodu
powstaławtedwieminuty,któredziewczynkajej
wyznaczyładozaistnienia.Marcysiauznała,żeprzyroda
jąoszukałaizdegustowanarzuciłanaodchodnym:
–Notojakchcesz,tosięguzdraj!Niechcityłek
zmarznie!
Rodzicespojrzelinacórkęinasiebiezdziwieni,ale
zarazzaniechalipytania.WkońcuwświecieMarcysi
różnestworzeniazamieszkiwałyróżnemiejsca.Wszystko
byłotakpoplątaneipomieszane,żeniepodejmowalisię
zrozumiećczegokolwiek.
–Noniepatrzcietaknamnie!Mówiędożobów!
–powiedziałaipobiegłaprzedsiebie.
Żobytobyłystworzonkawymyślonekilkalattemu
przezmałąKrzemińskąnaokolicznośćprzebywanianad
morzem.Byłyzielone,miałypojednymoku,mieszkały
wlesie,lubiłysiękapaćwmorzuibałysięludzi.Tak
bardzosiębały,żeniechciałynawet,byludzieonich
opowiadali,więcMarcysia,byichniedręczyć,zawiele
samaożobachnieopowiadała.Widaćteraz,pokilku
latach,przeniosłysięnieconapołudniePolski
izciepłolubnychstworzeńzrobiłysięzimnolubne.
Podkoniecowegouroczego,zimowegodniaJanek
zapytałżonę:
–Towktórympokojuwtymrokuspędzamy
sylwestra?–zagadnąłnistąd,nizowądprzykolacji.–Dla
przypomnieniadodam,żetrzystasześćdziesiątpięćdni
temuNowyRokwitaliśmywdużym.Tomożewtymroku
przywitamygowmałym,co?
–Możebyćwmałym,ale...–podchwyciłaGabrysia