Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NIEONA
Ijaktatwojadziewczyna,Sokół?zapytałkomendant
Walczak.Zamykamysprawę?
TonieonaodparłposępnieSokulski.
KomendantRobertWalczakoparłsiędłońmi
zaciśniętymiwpięścioblatbiurkaEdwarda.Stare,
wysłużonedrewnozaskrzypiało.Sokulskiniemusiał
spoglądaćnatwarzprzełożonego,bywiedzieć,żelewy
kącikjegoustwygiąłsięlekkowgórę,zupełniejakbyktoś
przekłułgoigłąiprzeciągnąłprzezeńnić,bymócteraz
pociągaćzaniąikontrolowaćjegomimikę.
Nie?zaciekawiłsięWalczakiprzysiadłnabrzegu
biurka,którezawyłorozpaczliwie,jakbymiałozamoment
skonać.TocomyzrobimyzdziewczynązNowego
Portu?
Sokulskitylkowzruszyłramionamiispojrzałzaokno.
Ciemnechmuryprzesuwałysięzdużąprędkością
poniebie,asłońcezawzięciestarałosięprzeznie
przedrzeć,byprzypomnieć,żenadeszłajużwiosna.Pas
drzew,któryoddzielałulicęodtorówiDworcaGłównego,
wciążniezdążyłsięjeszczezazielenić,awszechobecna
szarośćnienapawałaotuchą.
Możebyoddaćdoszóstki?powiedział
wzamyśleniukomendantioburączprzygładziłswe
pokrytezbytdużąilościążeluwłosy.Wkońcutoich
właściwośćterytorialna.