Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wdrodzezwykłegoprzestępstwa.Wiedział,żejestwtej
śmiercicośtajemniczego,coś,czemuczymprędzej
należałosięprzyjrzeć.Niemiałtylkopojęcia,jakpowinni
zabraćsiędotegośledztwa,ponieważwogólenie
rozumiałcelumordercy.
Dostrzegałtusprzecznetropy,któreprowadziły
godozaułkówmyśli.Jeśliktośzadałsobietyletrudu,
bypowolischładzaćciałodziewczynydobardzoniskiej
temperatury,tozrobiłtopoto,byzatrzećślady.Ten
wniosekbyłoczywisty.Jeślijednaktakbyło,
topocostarałbysięupozorowaćuduszenie?Todziałanie
nietrzymałosiękupy.
SpojrzałnaSławkaBalickiego,którywpatrywałsię
wjegotwarzzwyczekiwaniem.Kolegapowolipalił
swojegopapierosaimilczał.
Noponagliłgowkońcu.Powiedztowreszcie.
Co?zdziwiłsięSokół.
To,cowykombinowałeś.Znamtonieobecne
spojrzenie.Zawsze,gdynacośwpadniesz,robisz
temętnegałyinicniegadasz.Oświećmnie…
Edwardzaciągnąłsiępapierosemizniesmakiemrzucił
niedopałeknaziemię.
Maszjeszczekontaktztymlekarzemzonkologii
naSkłodowskiej?zapytał.
ZLewandowskim?
Tak.
Wypytajgo,czyniesłyszałojakiejśpodejrzanej
klinice,którazajmujesiękrioniką.
Myślisz,żebędziecoświedział?
NieodparłzdecydowanieSokulski.
Topokichujkażeszmilataćposzpitalach?
Bomożepodacinazwiskajakichśpacjentów,których
rodzinazachowywałasiędziwnie.
Jakdziwnie?
Edwardwzruszyłramionamiiwydąłusta.