Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
UŹRÓDŁA
EdwardSokulskinałożyłnagłowękapturiszedłpod
wiatr.Zniebazaczęłyspadaćsolidnekropledeszczu
zczęstotliwościątakbardzonieregularną,jakbypogoda
niemogłazdecydowaćsięnajednolityton.Samochody
sunęłyulicą,aludziechowalisiępodkapturami
iwkołnierzachswychkurtek,jakbyzimamiaładopiero
nadejść,aniewycofaćsiętylnymwyjściem.Chłóddawał
musięweznaki,alepolicjantwolałjużtoprzejmujące
zimnoniżmarazmkomisariatuinabzdyczonego
Walczaka.
PowoliminąłHucisko,łapiącsięchybanakażde
możliweczerwoneświatło,poczymprzeszedłprzezTarg
WęglowyiwyszedłprzezZłotąBramęwprostnaulicę
Długą,naktórejpomimopaskudnejpogodyroiłosię
odturystów.Obcejęzykipobrzmiewałyzewsząd,
aonczułsięwyjątkowowyobcowany.Wbiłwzrokwbruk
iobojętniemijałprzechodniów.
ZDługiejskręciłwPocztowąiwszedłwpierwsze
podwórkopoprawej.Wybrałnadomofoniedobrzeznany
numeripoczekałnametalicznybrzęczykoznajmiający
zwolnieniemagnetycznegozamkadrzwi.
ByćmożepowinienodrazuudaćsiędoREDNight
ClubunaLektykarskiej,alewątpił,byktokolwiekchciał
tamjeszczeznimrozmawiać.Pojegofatalnejjesieni
odwróciłysięodniegonawetkurwy,azwłaszczaich