Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Najwyraźniejwzbudzałemwiększezainteresowanieaniżelidrogie
okrycia,którychwłaśnieztegopowodusiępozbyłem.Możetoilepiej.
Przynajmniejniktmnienieokradnie,skorojużwyglądałem
naokradzionego.Znówsięuśmiechnąłem.Nieżebymniebył
wkurzonyprzeciwniealeabsurdalnośćsytuacjiwpewnymsensie
byłazabawna.Bandanieznajomychtypówwglanachścigającamnie
poLądku.Matrix.JużwidzęminęGramma,kiedymuotymopowiem.
Ijaktusięnieśmiać.
Przezmateriałspodniczułemkanciastyprzedmiotwkieszeni.
Dobryhumornaglesięulotnił.Znówpojawiłasięzłość.Ijeszcze
większaciekawość,kimbyłatadziewczyna.Przypomniałemsobiejej
twarzpokrytąstrugamideszczu.Ciemnąskóręicośwtych
jasnozielonychoczach…Coś,codobrzeznałem.Ponownie
odtworzyłemwpamięcijejobraz.Ijeszczeraz.Wizualizacjanie
dawałamispokoju.Niejestempsychologiemaniżadnymznawcą
ludzkichcharakterów,alepokilkulatachpracynagiełdzie
zpewnościąpotrafiłembezbłędnierozpoznaćemocję.Strach.
GdydotarłemnaCanaryWharf,zmierzchzdążyłjużzamalować
wieżowcenagranatowo.Lampynaskwerachmigotałynaichtle
niczymgwiazdynaaksamitnymniebie.NieznałemtakiegoLondynu.
Wieczoryspędzałemwpracy,wdomuprzedtelewizoremalbo
wpubie.
Spojrzałemnazegarek,dochodziładwudziesta.Miałemszczęście.
Samkończyłzmianędopierozapiętnaścieminut.Portierznocnej
zmiany,któregoimieniazanicniepamiętałem,zasypałbymnie
tysiącempytańinawetgdybymsięzmusił,byodpowiedziećgrzecznie
nawszystkie,itakbymnieniewpuścił.Cóż,nienależałem
donajbardziejlubianychpracowników.Niezmuszałemsię
dosztucznychuprzejmości.Mówiłemto,couważałemzaprawdę,
amojemyślizawszebyłyanalityczneibezpośrednie.Zachowania
godnemasochistyoszczędzałemnasporadyczne,aczprzymusowe