Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
szerzejistanęłaprzedswojąkuzynką,trzymającmłodego
skierowanegowjejstronętwarzą.
Ojej,Dorotko,wyglądaszszałowo,jaktomówiwnuczkamojej
przyjaciółkizapiszczałakobieta,ajejoczyzrobiłysięolbrzymie.
Położyłanaziemiswojąprzepastnątorbęiwyciągnęłaręcepochłopca.
Przesadzasz.
Nie,nie.Jajużswojewżyciuwidziałamiwyglądaszprzednio!
Młodzieżowesłowawustachkobietybrzmiałyniezwykleuroczo.
MimoniewielkiejróżnicywiekucórkasiostryzmarłejmatkiDoroty
wyglądała,jakbydzieliłojeconajmniejjednopokolenie.Zawsze
nosiłababcioweswetry,długiespódniceconajmniejdopołowyłydki,
anagłowiefryzuręwstylumokrejwłoszkiwkolorzepopielatym,
którąwieleosóbuznałobyzareliktprzeszłości.
Jeszczerazdziękuję,żeprzyszłaś.Dorotapodeszładokobiety
iprzytuliładelikatnie.Niemiałarodzeństwa,alepojawieniesięwjej
życiuWandystanowiłopewnąrekompensatę.Mamnadzieję,
żedzisiajdzietakjakzwykleiMikuśniedzierobiłproblemów.
Mnieciężkozdziwić,zmęczyć.Wychowałambraciimyślę,
żeżadnedzieckomniejużniezaskoczy.Pamiętasz,jacyonibyli…
Pokręciłagłowąnaboki,wprawiająckręconewłosywruch,
comomentalniewywołałozainteresowanieMikołaja.Onitoczasami
chcielimniedogrobuwpędzić,mimożebyłamnastolatką.Raz
najstarszy,Rysiek,zamknąłnajmłodszego,Filipa,wszafieigdzieś
położyłklucz.Oczywiściemłodypoczątkowosiedziałtamgrzecznie,
alepojakimśczasiezachciałomusięsiku.Jawtedyobierałam
ziemniakinazupę,bomamajakzwyklemusiałazostaćdłużejwpracy,
tusłyszękrzyki.Dobrąchwilęzajęłominamierzenieźródła
dźwięku.Jaksiędomyślasz,żadenzchłopakówniekwapiłsię
dowyjaśnienia,cosięstało.Gdystanęłamprzedszafą,okazałosię,
żejestzamknięta.Nanaszenieszczęściebyłtojedynymebel
zamykanynaklucz.Ojciecchowałtamswójzegarek,którywkładał
odświęta,bobałsię,żemłodziakicośznimzrobią.Zadzwoniłam
doniegodopracy,boniemiałampomysłu,cozrobić.Byłwkurzony