Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chodziłnawieczorynki,nauczyłsiętańczyćkadrylaipolkę,
wświętawracałdodomupodchmielonyiwypiwszyczułsięzawsze
bardzoźle.Ranobolałagogłowa,męczyłazgaga,twarzmiałbladą,
apatyczną.
Pewnegorazumatkaspytałago:
–Nocóż,wesołobyłowczoraj?
Pawełodpowiedziałzponurymrozdrażnieniem:
–Nuda,żewyćsięchce.Jużlepiejbędęłowiłryby.Albokupię
sobiestrzelbę.
Pracowałsumiennie,niespóźniałsię,niebyłnigdykarany;jego
błękitne,dużeoczy,jakoczymatki,miaływyrazmilczącej
dezaprobaty.Niekupiłsobiestrzelbyiniełowiłryb,alewyraźnie
zacząłzbaczaćzutartejdrogi,którąszliinni.Rzadziejuczęszczał
nawieczorynkiichociażwświętadokądśchodził,wracałjednak
trzeźwy.Matka,któraobserwowałagopilnie,zauważyła,żesmagła
twarzsynazaostrzasię,oczypatrzącorazpoważniej,ustazaciskająsię
dziwniesurowo.Zdawałosięjej,żewmilczeniugniewasięnacoś
albożetrawigochoroba.Dawniejprzychodzilidoniegokoledzy,teraz
niezastawaligowdomuiprzestalisięzjawiać.Matkęradowało,
żesynjejstajesięniepodobnydomłodzieżyfabrycznej,alekiedy
zauważyła,żezeskupieniemiuporempłyniegdzieśobokciemnego
potokużycia,wduszyjejobudziłosięuczucieniejasnegoniepokoju.
–Możejesteśchory,Pasza?–pytałaniekiedy.
–Nie.Zdrówjestem–odpowiadał.
–Bardzoschudłeś–mówiłamatkawzdychając.
Zacząłprzynosićksiążki,któreczytałukradkiem,aprzeczytawszy
gdzieśchował.Niekiedyrobiłnakarteczcejakieśnotatkizksiążek
ichowałjetakże.
Rozmawializesobąmałoirzadkosięwidywali.RanoPaweł
wmilczeniuwypijałherbatęiszedłdopracy,wpołudniezjawiałsię