Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zawszewszystkichdoczegośprzynaglał:onirudy,którynazywałsię
Samojłow,wszczynalizwyklespory.PopierałichzawszeIwanBukin,
chłopakookrągłejgłowieibiałychrzęsach,którywyglądałjak
wymytyługiem.JakubSomow,gładkiiczysty,mówiłmało,cicho
ipoważnie;SomowiFiediaMazinowysokimczolezawszestawali
wsporachpostroniePawłaiChochoła.
Niekiedy,zamiastNataszyprzychodziłzmiastaMikołaj
Iwanowicz;nosiłokularyimałą,jasnąbródkę;pochodziłzjakiejś
dalekiejguberni;mówiłwosobliwysposób,akcentującsamogłoskę
„o”.Wogólebyłjakiśdaleki.Opowiadałozwyczajnychsprawach
ożyciurodzinnym,odzieciach,ohandlu,opolicji,ocenachchleba
imięsa,owszystkim,costanowitreśćcodziennegożycia.
Iwewszystkimwykrywałfałsz,zamęt,głupotę,czasemśmieszność,
azawszeniewątpliwąkrzywdęludzką.Matcezdawałosię,
żeprzyjechałzdaleka,zinnegokrólestwa,gdziewszyscyżyją
uczciwymiłatwymżyciem;tutajzaśwszytkojestmuobce,niemoże
dotegoprzywyknąćanisięztympogodzić;niepodobamusiętakie
życieibudziwytrwałe,upartepragnienieprzebudowaniawszystkiego
naswójsposób.Twarzmiałżółtawą,wokółoczucieniutkie,
promienistezmarszczki,głoscichy,aręcezawszeciepłe.Witającsię
zWłasowąobejmowałcałąjejdłońmocnymipalcamiipotakim
uściskurękirobiłosięlżejispokojniejnaduszy.
Zjawialisięjeszczeinniludziezmiasta;najczęściejwysoka,
zgrabnapannaodużychoczachiszczupłejbladejtwarzy.Nazywali
Saszeńką.Wjejchodzieiruchachbyłocośmęskiego;gniewnie
ściągałaciemne,gęstebrwi,akiedymówiła,delikatnenozdrzajej
prostegonosadrżały.
Saszeńkapierwszapowiedziałagłośnoidobitnie:
My,socjaliści…
Matka,usłyszawszytosłowo,wniemymprzerażeniuutkwiła
wzrokwtwarzypanny.Słyszała,żesocjaliścizabilicara.Było