Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
widać,żewtakwąskimkrajużadensamochódwpoprzek
sięniezmieści–starałsięuwolnićoddyskusjiJanek
ichybamusiętoudało,bośmiechzatrząsłsamochodem,
nawetMarcysiazwysokościswegodziecięcegowieku
doceniładowcip.
Podczastegosamegowyjazduwracaliktóregośrazu
wetrójkęzjednodniowegopobytuwCzechach.Janek
prowadził,Marcysiacośtammówiładosiebie,aGabrysia
zdrzemnęłasięi,jużnamiejscu,wychodząc
zsamochodu,poinformowałaoswojejdrzemceJanka.
Ten,najspokojniejwświecie,ztakąflegmą,jakbydopiero
cowstałzłóżka,powiedział:
–Awiesz,jateżtrochęokoprzymknąłem.
Tocudownie,żemimotylufinansowychproblemów,
pogarszającegosiętraktowaniaichwzakładziepracy,
czegozresztąnietylkoonidoświadczali,ciąglenietracili
dobregohumoruistaćichbyłonato,byniedaćsię
otumanićtymwątpliwymzakładowymdobrodziejom.
Mimożegdzieśpogłowieciąglechodziłyimmyśli
ozmianiewarunkówpracy,odorobieniusobietrochę
dopensji,otym,czymbytudwumiesięcznąlukę
niewypełnionąsystematycznymwynagrodzeniemjakoś
wypełnić–tojednakpotrafilidocenićteżpiękno
SzklarskiejPoręby.PodziwialiwidokizeŚnieżki,
wsłuchiwalisięwbrzmieniekoncertuorganowego
wkościelewKarpaczu,strzelalizkapiszonównadeptaku
wCieplicach.Janekniemiałżadnychoporów,byzapytać
trzecioklasisty:
–Ej,mały,gdziemożnakupićtakiekapiszony?
Akiedyjużjekupił,chodzilizMarcysiąpouliczkach
uzdrowiskaicieszylisięzestrzelającychkapiszonówjak
beztroskiedzieciaki.