Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przygotować.
—Aha!aha!powtórzyłykumoszki,tylkoprędko,tylkoprędko.
Zaprzężonyiupakowanypojazdstałprzeddomem,furmanokryty
płaszczempoziewałnakoźle,koniekiedyniekiedyuderzałybruk
niecierpliwąnogą,abrykabyłanieruchoma.
Przezoknawychodzącenaulicępokazywałysięczasamigłówki
zzazielonychfiranek.Ryszardsiedziałtakżewswoiemotwartem
oknienagórze,nieruchomyizamyślony,anadoleJejmość
niespokojnieprzechadzałasiępopokoju,wyglądającczasaminaulicę.
Zakażdymszelestemstawałaizwracałaoczynadrzwi,agdysię
tenieotwierały,ruszałaramionami,iprzechadzałasięznowu.Nareście
uderzyłaobiemarękamipobokuizawołałazbliżającsiękuoknu.
—Zawiódłmię!juższóstablisko,ajegoniema.
—Niema!powtórzyłaBenisia,przebierającdosyćniezgrabnie
pofortepianie.
—AletokaraPanaBoga!rzekłaznowupierwsza,trzebaposłać.
—Wartobybyło,
—Chłopcze!hej!Szymku!chodźnotu—iSzymekstanął
wedrzwiach,dojadającnieznaczniekawałkapulchnejbułki.
—Ruszaj!mówiładoniegoJejmość,doPanametra,cototubył
dziśrano—rozumiesz?
—Rozumiem.
—Iprośgożebytuprędzejprzychodził—rozumiesz?
—Rozumiem.
—Lećżenajednejnodze.
—DobrzePani.
—Dostanieszseranapodwieczorek.
—O!dobrze,Pani,dobrze—jużidę.Jakożpobiegłchłopiec
żwawoiświszczącpoleciałprostoprzedsiebie.TymczasemJejmość
iPannaBenignazrównąniespokojnościąiwiększąnadzieją
oczekiwałyznowumetra.Postawionoświecenastole,szóstawybiła,
wziętosiędoroboty,aleniespokojnośćobracałaciągleoczynadrzwi,
iniedobrzerobićniedozwalała.Obiemilczały,spoglądająctylko
kiedyniekiedynasiebie—Wybiłkwadrans,chłopcaniema,Jejmość
porzuciłarobotęiokularyiznowuchodzićzaczęła,Benisianastawiała
uchaitakprzeszedłkwadrans,wybiłopółdosiódmej.Drzwiotwarły
sięztrzaskiem,ichłopiecwbiegłnaśrodekpokoju—Młódszakobieta
poskoczyłażywo,wołając—aco?aco?—astarszazpozorną
obojętnościąpostępująckuniemu,milczącrzuciłatylkonaniego