Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zatrzymywałasięHelenaModrzejewska.Wewnątrz
nabelkachbyłyjejautografy.Ale-łypnąłponuro-przy
remonciezamazali,
poniatno...!
Byłpewny,żepodzielęznimuczuciegniewu,lecz
goniewykrzesałem.
-WKrakowie-rzekłem-wJamieMichalikaprzy
podobnejokazjizasmarowanomnóstwocennych
autografów.Awieszprzecież,żebywalitamnajwięksi
krakowscyartyści,poeci...
Będącmyślamiprzyzupełnieinnychbelkach,milczał
urażony.Jazaśjakurzeczonyspoglądałemnaten
przedwiecznyeksponatnastoku.Hotelowybudynek,
drewniany,leczpodmurowany,podkoronąwysokiej
sekwoidzielnieopierałsięstarości.Zoknami
wychodzącymiwprostnaocean,omszałybrodami
ozdobnychroślinzwisającychzbalkonowychbalustrad,
musiałbyćwymarzonymmiejscemnapobytwielkiej
aktorki.Zapytałem,jakczęstotubywała.
-Coroku-odparł.-Przyjeżdżałanalato,bowupały
tuchłodniej.Atamnaklifiezadomemprzystawał
tramwajzSanDiego.Wówczasjeszczekursował.
Wysiadałapodtrzymująckrynolinyiwupiętymkwiatami
kapeluszuszła,jakangielskakrólowa,aprzechadzający
siępo
corso
letnicy,którzywidywaliipodziwiali
wsztukachSzekspira,witalioklaskami.Wspaniała,
wspaniała...!-wykrzykiwałpodrzucającwysokodłoń,
jakbypozdrawiał.
Nigdyniepodejrzewałbymmojegosyjamskiegobrata
otakwielkisentymentdotejwygasłejprzedwiekiem
gwiazdyteatru.Opowiadałoniej,jakbybyłświadkiemjej
światowychsukcesów.Zwykształceniainżynierrolnik,
zapytanypierwszegodniamegopobytu,cograją
wteatrachSanDiego,odparł,żegotonieinteresuje.
Repertuarwspółczesny,kłócąsięocoś,oco,czasem
trudnozrozumieć,małesprawy.Czyznałktórąkolwiek
zesztukSzekspira...?Niewiem,lecznawspomnienie
wielkiejodtwórczynijegoróloczyzachodziłymumgłą
uwielbienia.
-MywPolsceteżuwielbiamy-bąknąłem,choć