Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Uderzyłemsięotwójłokieć.–Wrońskipodnosisię
zziemiiwycierarękawemrozciętąwargę.Spogląda
nakrewinabierapowietrza.Patrzyroziskrzonym
wzrokiemtonaEmila,tonaKosarewicza.Wreszciekiwa
głową.–Możebyć?
–No,adalej?–pytazachęcającoEmil.–Ciekawie
zacząłeś.
–Pobiegłem.
–Gdzie?
–Wnieznanymkierunku.
–Noniewiem,niewiem,cośmituniepasuje.
–Aletakbyło!Naprawdę!–dodajeskwapliwieWrona,
poczymspoglądanaobugliniarzyisięuśmiecha,
ażwidząświeżąkrewnajegozębach.Apotemkolejny
razocierarękawemposokęzust.Pociąganosemikrzywi
sięzbólu.Widać,żeciosywkorpuszrobiłynanimspore
wrażenie.–Takbyło.
–Ztymżeniedokońca.
–Czemu?
–Bokilkadnipóźniejjakiśgówniarzprzyniesie
dokioskupieniążekwkopercienazamek.Wystarczyteż
naślusarza.No,Wrona?Cotynato?Chybażewolisz
inaczej?
–Nie.
–Takmyślałem.Tylkopamiętaj:sprawdzę.Ajakmnie
zrobiszwchuja,tocięznajdęiwtedyniebędziejużnigdy
żadnegoukładu,jasne?
Spoglądająnawłamywacza.Wrońskistoiobity,
przegranyizdziwiony,alepochwiliuśmiechasię,
bożadenpolicjantgotakniepotraktował.Zakładakaptur,
spluwakrwią,odwracasięiznikawporannejmgle.