Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Detektywwyszedłzzabiurkaipodałrękę
Wagniewskiemu.Natwarzymilionerarysowałysię
zmęczenieirezygnacja.
Miałemnadzieję,żezamiasttegowskazałbanknoty
wczarnejsportowejtorbiezobaczęcórkę.
Zobaczypan.
Kiedy?
Detektywnieodpowiedział.Zamknąłtorbęiusiadł.
Nierozumiem,dlaczegoniepodjęliokupu.
Niewiemodparłdetektyw.Widoczniecośposzło
nietak.
Aleco?
PanieWłodzimierzu,muszęocośzapytać.
Wagniewskibadawczospojrzałnadetektywa.
Szczerzuckipomyślał,żejegoklientmożeobawiaćsię
tegopytania.
Odpoczątkuzałożyliśmy,żetoporwaniedlaokupu.
Apanmyśli,żejestinaczej?
Tak.
Mojacórkamiałabyupozorowaćwłasne
uprowadzeniepoto,żebyzdobyćpieniądze?Nonsens!Już
tosłyszałempowiedziałzmęczonymgłosem.
Policjancitorównieżsugerowali.
Mogąmiećrację.
Bzdura!Wystarczyłoby,abyprzyszła.Dałbymjejtyle,
ilebypotrzebowała.
AjednakpanKowalwspomniał,żewaszestosunkisię
ochłodziły.
Jejmążtodureń.
Możliweodparłdetektywalesporowie.