Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tylkożemożemymiećproblem,żebygoprzekonać.
Jestkłopotliwy.
–Kłopotliwy?Czymnieuszyzawodzą?Przecież
tofunkcjonariusz!Mawykonywaćrozkazy.
–Tak,aletonietakieproste.Wiem,żetodziwnie
brzmi–przyznałgenerał–aletakajestprawda.
–Chcemipanpowiedzieć,żejakiśpodrzędnyglina
–ministerznówusiadłprzystole–możeniezgodzićsię
wziąćtakiejsprawy?Cotomabyć?Acotojest:policja
czyagencjaochrony?–zakończył,zamykającteatralnym
ruchemteczkęStompora.
–Toniejestpodrzędnyglina.
–Nierozumiem.
–Dawnobyśmygojużusunęli,ale...
–Tojakniegroźbą,tomarchewką.Proszęcośtemu
Stomporowiobiecać.
–Nieotochodzi.
–Aoco?
–Oto,żeon–generałstuknąłpalcemwteczkę
–potrafiosiebiezadbać.Taknaprawdętoniewiadomo,
ktozanimstoi.Dotejporyzachodzęwgłowę,jak
ztamtejsprawywywinąłsiębezszwanku.Przecież
powiniendawnonieżyć.Awciążżyje.Iniedasię
gokupić.
–Każdegosiędakupić–mruknąłposeł.
–Tak,musibyćsposób,abygoprzekonać–powiedział
minister.–Nakażdegomożnacośznaleźć.
–Oczywiście.Zajmęsiętym.–Generałkiwnąłgłową.
–Proponujęsięprzygotować,zanimsprawawypłynie.
WtedyprzypomnimywydarzeniezeŚląska.Powołamy
specjalnyzespół.ZrobimyzeStomporagwiazdę,