Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chybanie...Diegtiariowwyraźniesięzamyślił.
KolaMinajewmiałzabandażowanąrękę,zapomniałem
za​py​tać,cosięstało.
Zapomniał.CałyDiegtiariow.Oczymjeszcze
za​po​mniał?
Za​po​mniał,czymtosięmożeskoń​czyć?
Zarazprzyjadę,apanniechkonieczniegozapyta.
Mi​li​cjajużprzy​je​chała?
Do​pieroco.
Zastanowiłemsię.Potempowiedziałemcoś,conie
mo​głojużpo​móc.
Po​wie​dzia​łem,żebycośpo​wie​dzieć.
Niechzabijająmałpy.Dodiabłaznami,niechpan
powie,żeuciekłyzadżumionezwierzętaczycośtakiego.
Niechogłaszająkwarantannę,stannadzwyczajny,
cokolwiek.Możnanawetnakłamać,byletylko
po​wstrzy​maćka​ta​strofę.
Wiem,Sierioża,właśnietozamierzamzrobić.
Dieg​tia​riowsięroz​łą​czył.
Paręminutwpatrywałemsięnieruchomowprzestrzeń.
Oczywiściemogłemsobiewmawiać,żewszystkosię
ułoży,żewyłapiązwierzęta,żetonicstrasznego...Tak
niebyłoijazdawałemsobieztegosprawę.Niejestem
głupi.Ilepiejniżktokolwieknatymświecierozumiem,
cosięstało,bowiem,cowy​rwałosięnawol​ność.
Pomieścierozbiegłysięzarażonezwierzętazwyraźną
skłonnościądoagresji.Szczuryzombirzucałysięprzede
wszystkimnaosobnikitegosamegogatunku,natomiast
małpyatakowałyludzizawsze,gdymiałyokazję.Każde
zarażonezwierzęzacznieroznosićwirusa.Cototak
naprawdęznaczy?Toznaczy,żezaczynasięapokalipsa
itrzebabyćgo​to​wymnanaj​gor​sze.