Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chybanie...–Diegtiariowwyraźniesięzamyślił.–
KolaMinajewmiałzabandażowanąrękę,zapomniałem
zapytać,cosięstało.
Zapomniał.CałyDiegtiariow.Oczymjeszcze
zapomniał?
Zapomniał,czymtosięmożeskończyć?
–Zarazprzyjadę,apanniechkonieczniegozapyta.
Milicjajużprzyjechała?
–Dopieroco.
Zastanowiłemsię.Potempowiedziałemcoś,conie
mogłojużpomóc.
Powiedziałem,żebycośpowiedzieć.
–Niechzabijająmałpy.Dodiabłaznami,niechpan
powie,żeuciekłyzadżumionezwierzętaczycośtakiego.
Niechogłaszająkwarantannę,stannadzwyczajny,
cokolwiek.Możnanawetnakłamać,byletylko
powstrzymaćkatastrofę.
–Wiem,Sierioża,właśnietozamierzamzrobić.–
Diegtiariowsięrozłączył.
Paręminutwpatrywałemsięnieruchomowprzestrzeń.
Oczywiściemogłemsobiewmawiać,żewszystkosię
ułoży,żewyłapiązwierzęta,żetonicstrasznego...Tak
niebyłoijazdawałemsobieztegosprawę.Niejestem
głupi.Ilepiejniżktokolwieknatymświecierozumiem,
cosięstało,bowiem,cowyrwałosięnawolność.
Pomieścierozbiegłysięzarażonezwierzętazwyraźną
skłonnościądoagresji.Szczuryzombirzucałysięprzede
wszystkimnaosobnikitegosamegogatunku,natomiast
małpyatakowałyludzizawsze,gdymiałyokazję.Każde
zarażonezwierzęzacznieroznosićwirusa.Cototak
naprawdęznaczy?Toznaczy,żezaczynasięapokalipsa
itrzebabyćgotowymnanajgorsze.