Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dowieczora,wiesz?Jestjużterazpewnienanogach,
bozarazpojedzienagiełdę...
–Mojawina,żejestfrajerem?
–...atyprzychodzisz,żebykomuśtakiemukiosk
obrobić?
–Myślałem,żetrzymatamjakąśkapustę–odparł
włamywaczimrugnął.–Aleoficjalnieniemamztymnic
wspólnego.
–Nojasne–zakpiłKosar,poczymspojrzałnaEmila
iuniósłbrwi.
–Normalnietobymsobieodpuściłtakiegoszmaciarza
jakty–powiedziałEmil–alewidzę,żezciebie
wyjątkowygnójwychodzi.Musiszdostaćnauczkę.
–Nicminiemożeszzrobić.
–Myliszsię.
–Aco?Rozpłaczeszsiętutaj?–zapytałwłamywacz.
–Wpierdolęci.
–Niemożesz.
–Mogę.Izrobięto.Tutajiteraz.
ZatrzymanyspojrzałnaKosarewicza.Tenzrobiłminę
naznak,żeoniczymniewieimaztymnicwspólnego.
–Poskarżęsię.Zrobotywaswypierdolą.
–Straszysz–zakpiłEmil–czyobiecujesz?
–Uświadamiamcię.
–CotyWisłockajesteś?Awłaśnie,jaksięnazywasz?
–Pococito?
–Kartkęzchoinkąnaświętaplanujeciprzesłać.
Zawszetakrobi,jakkomuśwpierdoli–wyjaśniłKosar.
–Żebygodelikwentpamiętał.
–Powieszpodobrociczycimamprzypierdolić?