Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tojestjużdawnozatarte.Nicnieznajdziemy.Więc
nachujnastutajściągał!Niemożnabyłotegojutro
załatwić?Bieńkowskipatrzył,jakprzewodnikpsausiłuje
skłonićzwierzędopodjęciatropu.Zpsiarkiemteż.
Pytamsię:nachujściągaszpsa,jakśladosmologiczny
utrzymujesiękilkagodzin,atobyłowczorajwnocy
idotegopadało?
Icoodpowiedział?
Żebymsięzająłrobotą!
Skurwysyn.Drugipolicjantwzruszyłramionami
iwróciłdoprotokołu.
Taksamozkrwią.Mamyszukaćplamnachodniku.
Nodebilemtrzebabyć,żebycośtakiegopowiedzieć.
Żebypoponaddobieitopodeszczutakichśladów
szukać!
Debilemalbooficerem.
Nie,nie,tucośjestnarzeczy.PrzecieżSkalskisięzna
narobocie.Dajęgłowę,żenasniepotrzebnieściągał
dodałzżalemBieńkowski.Rozumiem,jakbytrupbył,
alecośtakiego?Jakieśsranie-porwanie,strzelanina,łuski?
Kurwa,potrzydziestugodzinach?
Noigdzieświadkowie?
Doumorzeniapójdzie.Naniewykryte.
Właśnie.Czylitomożnabyłonormalnie,
wponiedziałekzałatwić.
PalifajkęzafajkązauważyłznadszkicuBieńkowski,
patrzącnakomisarzaMarianaSkalskiego,któryprzez
dyżurnegozerwałichzłóżekdogrupydochodzeniowo-
śledczej,niewielepowiedział,aterazwygląda
naprzejętegotym,cotutajmiałosięwydarzyć.Jebany
ubek.