Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chybażeichzmanipulujemy.
–Chcepanzmanipulowaćopiniępubliczną?–wtrącił
Antonowicz.–Panoszalał?
–Nie,nieoszalałem.
–Obawiamsię,żetak–syknąłminister.
–Niechodzioopiniępubliczną,aleodziennikarzy.
Mediasąpodatnenamanipulację.Czasemwystarczy
dobrymomentiodpowiedniaoprawa.Albokilkanazwisk
naliście,nieprawdaż,paniepośle?–zwróciłsiępolicjant
doAntonowicza.
ZdzisławAntonowicznieodpowiedział.Wiedział,
oczymgenerałmówi,jednakostatnielataspędzone
wpolitycenauczyłybezwzględnegomężczyznęgry.
Wciążzkamiennątwarząniemalniezauważalniekiwnął
głową.
–Dużootymmyślałem–rzekłgenerał,przemilczając
fakt,żeosprawiemyślałokilkujegodoradców.–Jesttaki
gliniarz...Jużkiedyśsięsprawdził.Jestbardzodobry.
–Dobrywczym?
–Wtym,copowinniśmyzrobić–odparłgenerał.
–Acoświęcej?
–Kilkalattemutrafiłdogrupyoperacyjnej,która
ścigałaseryjnegomordercę.
–Oczypanmówi,udiabła?–uniósłsięBraun.
–Comadotegoseryjnymorderca?Przecieżterazmamy
uprowadzenie!Zupełnieinnąsprawę!Iprzypomnępanu,
paniegenerale,żenajprawdopodobniejtylkogodziny
dzieląnasodtego,żebyśmymieliztegoskandal!
–Właśnie.Wykorzystajmyto.
–Jak?
–Dlasiebie.Tenpolicjantbyłszeregowcem,