Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wparkuWersalskim?Szliśmynocązapatrzeniwniebo,auważaj,
żeczłowiekzawszepatrzywniebo,ilekroćczegopragnie,alboczego
sięobawia;szliśmyzapatrzeniwniebo,trzymającsięzaręce.Raz
zapytałeśmnie:„Gdybymsięzbłąkałwtymlesie,jakimsposobem
mógłbymodnaleźćdrogę?”ajaciodpowiedziałem:„Bądźspokojny,
zemnąnigdyniezbłądzisz!”Owóż,taksamojestdziś...Podajmirękę
iidźmyrazem;czyżserceniejestpodobnemdotegonieprzejrzanego
lasu,poktórymchodziliśmywciemności?...Zbłąkałeśsię,podaj
mirękę,awedwóchodnajdziemydrogę.
Justynrzuciłsięnaszyjęstaregomistrzaiucałowałgozoczymałez
pełnemi.
–Płacz,mójsynu,płacz!rzekłpoczciwynauczyciel,czy
tozradości,czyzżalu,zawszedobrzejestsięwypłakać;łzy
ochładzająserce,jakdżdżeletnieochładzająskwarnednilipcowe,ale
wypłakawszysię,rozpogódźczołoipomówmyotwychnadziejach.
–O!mójmistrzu,mójmistrzuukochany!
–Icóż?
–Agdybyonamnieniekochała?
–Czyśzwarjował?zapytałstarzec,dlaczegóżbyniemiałacię
kochać?Wjejtowiekuserceśpiewaswąpierwsząpiosenkę;
czemużbyniemiałojejzaśpiewaćdlaciebie,dobrymójizacnysynu.
–Więcsądzisz,panieMiller,zapytałmłodzieniec,iżonamnie
kocha?
–Jestemtegopewien,takszczerzejaktego,żetyjesteśuczciwym
człowiekiem,atyleprostodusznym,żepowątpiewasz.
–Nigdyjejotoniepytałem.
–Miałeśsłuszność!Czyżtosięktopytaotakierzeczy?Czyżmy,
cojesteśmytylkowzajemprzyjaciółmi,potrzebowaliśmypowiadać
sobie,żesiękochamy?Czytoniepokazujesięsamozsiebie?
–Tak,maszsłuszność,przyjacielumój,onamniekocha!
–Spodziewamsię,zkrzywdąjejbyłobypowątpiewaćotem.
–Omójdobry,czcigodnymistrzu,gdybyświedział,jakpewność
twojauszczęśliwiamnie,gdybyświedział,jakczujęsięcałkiem
innym,niżprzedchwilą,wypogodzonym,przeistoczonym!Stajęsię
przezto,żetakpowiem,milszymsamemusobie.Mamowłasnej
osobie,tobietowyznamjedynie,opinjęróżnąodtej,jakąmiałem
dotąd:kochamsamsiebieponiekąd,czując,żejestemkochanym.
Długotakrozmawiali,młodzieniecistarzec;młodzieniecpałający,
starzecrozgrzewającysięprzyogniumiłości.
Czasamijednakżebłyskiradości,jakierzucałwzrokmłodzieńca,