Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałX.Jakokartymajązawszesłuszność.
Zwolnionydopilnowaniakonia,JanRobertomackiemposzukał
schodów,którychpołożeniewskazałmuSalvator,zapowrotem
zpolicji,jegopierwszegozastawszynaposterunku.
NawidokSalvatora,staraporzuciłakartyzgłębokiem
westchnieniem;psypowróciłydopudła,wronazasiadłanabelce.
GdyzkoleiwszedłJanRobert,zobaczyłwięctylkogrupę,która
zewzględunaswąmalowniczość,byłabyucieszyłajegoprzyjaciela
Petrusaiktóradlategożsamegoprzymiotuzajęłanatychmiastjego
sercepoety.
Brocantazwidocznymniepokojemoczekiwała,copowieSalvator.
Dzieciuśmiechałysiędoniego,jakodoprzyjaciela,alekażde
zinnymwyrazem.UBabolinawyraztenoznaczałfiglarność,uśmiech
Różybyłmelancholijny.
AlekuwielkiemuzdziwieniuBrocanty,Salvatorzdawałsięnie
zwracaćżadnejuwaginato,cosięstało.
Brocanto?zapytał,jaksięmaRóża.
Dobrze,panieSalvatorze,bardzodobrze!odpowiedziaładziewica.
Janieciebiepytam,niebożątko,alekobietę.
Onakaszletrochę,panieSalvatorze,rzekłastara.
Czylekarzbył?
Był,panie.
Icóżpowiedział?
Żeprzedewszystkiemtrzebaopuścićtomieszkanie.
Dobrzezrobił,żecitopowiedział,jacitooddawnamówię,
Brocanto.Potemsurowiejimarszczącbrwi:Dlaczegotodziecko
majeszczenogigołe?zapytał.
Niechcewłożyćanipończoch,anitrzewików,panieSalvatorze.
Czytoprawda,Różo?zapytałmłodzieniecłagodnie,tonem
jednakżeniewolnymodwyrzutu.
Janiechcęwłożyćpończoch,ponieważmamtylkogrube
pończochywełniane;niechcęwłożyćtrzewików,bomamtylko
zgrubejskóry.
DlaczegoBrocantaniekupicipończochbawełnianychibucików
kozłowych?
Botozadrogo,panieSalvatorze,ajajestemubogą.
Myliszsię,niejesttakdrogo,rzekiSalvator,akłamiesz,bonie
jesteśubogą.
PanieSalvatorze?
Cicho!Iuważajdobrze!