Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Idźmyzagłównymbohateremwypadków,któredziejąsięwtej
chwili.
KiedyJanRobertbiegnienaulicęUniwersytecką,bykazaćsobie
osiodłaćkonia,aSalvatorśpieszynapolicję,JustynCorbyzbliżasię
kuulicyTriperetzBabolinem.
Okolica,wktórejmieściłasiętauliczka,przypominaławroku1827
ParyżjeszczezczasówFilipaAugusta.Błotnisteścieki,wijącesiękoło
murówśw.Pelagii,nadajątemuwięzieniupozórstarejfortecy,
zbudowanejśródwyspy;ulicezaledwienaośmdodziesięciustóp
szerokie,zawalonebyłykupamignojuiśmieci;nareszciebudynki,
wktórychwegetowalinieszczęśliwimieszkańcytejokolicy,
podobniejszebyłydochałupniżdodomów.Przedjednymztakich
budynkówzatrzymałsięBabolin.
–Tutaj,rzekł.
Miejscetobyłocuchnące,awszystkiemiotworamiprzeglądałyzeń
brudinędza.Justynniezwróciłnawetnatouwagi.
–Idźnaprzód,rzekł.
Babolinwszedłostro,jakoświadommiejscowości.Uszedłszy
zdziesięćkroków,Justynzatrzymałsię.
–Gdziejesteś?rzekł,nicniewidzę.
–Jestem,panieJustynie,odpowiedziałulicznik,zbliżającsię
dobakałarza,uczepsiępanzabluzę.
Justynuczepiłsięikrokzakrokiempiąłsiępowysokiejdrabinie,
noszącejpretensjonalnemianoschodów,prowadzącychdoBrocanty.
Przybylipodedrzwijejpsiarni.MieszkanieBrocantyzdawałosiępod
każdymwzględemusprawiedliwiaćtęnazwę;gdyżwsioncejuż
słychaćbyłowycie,skowyczenie,piskiszczekaniejakiegotuzina
psów.
–Toja,matko,rzekłBabolin,wsadzającustawdziurkęodklucza,
otwórz,jestemwtowarzystwie.
–Acicho!Czyściesiępowściekały!odezwałsięzwnętrzaizbygłos
Brocanty,zwróconydosfory...Nicanicniesłychać...Będziesz
tycichoCezar!StulpyskPluton!Ruszajcieprecz!
Natenrozkazwyrzeczonygłosemgroźnym,zaległatakacisza,
żemożnabyłousłyszećmyszprzesuwającąsięwdomu,wktórym
zkądinądzapewnenamyszachniezbywało.
–Terazmożeszwejść,tyitwojetowarzystwo,rzekłgłos.
–Atojak?
–Pchnijtylkodrzwi;niezamkniętenazasuwkę.
–Tocoinnego.