Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wśrednichwiekach,oświadczyłJanRobert,byłyklasztory.
–Właśnie!palcemdotknąłeś,młodzieńcze.Wraziewielkiego
utrapienia,wielkiejboleści,niesmakuwżyciu,mężczyznastawałsię
mnichem,kobietazakonnicą:byłtosposóbzastrzeleniasię,uduszenia,
utopienia.JaotodzisiajmamzjechaćdoBas-Meudondla
poświadczeniasamobójstwapannyKarmelityipanaKolombana.
Owóż...
–Zapozwoleniem...wyrzeklirazemSalvatoriRobertprzerywając
panuJackalowi.
–Aco?
–CzypannaKarmelitaniebyłaczasemwychowankązSaint-Denis?
zapytałSalvator.
–Tasama.
–ApanKolomban,czytonieszlachcicbretoński?zapytałJan
Robert.
–Tensam.
–Terazrozumiem,rzekłdosiebieSalvator,tenlist,którydziśzrana
otrzymałaFragola.
–O!biednychłopiec!rzekłJanRobert,słyszałemimięjego
wymówioneprzezLudowika.
–Ależdziewicatabyłaaniołem!zawołałSalvator.
–Amłodzieniec,toświęty!odparłJanRobert.
–Bezwątpienia!odezwałsięstarywolterjanin,dlategoteżwrócili
donieba:niedlanichmiejscembyłaziemia,biednedzieci!Iwymówił
tesłowazdziwnempołączeniemsarkazmuzczułością.
–O!mójBoże!zawołałJanRobert,biednyLudowikbędzie
wrozpaczy.
–O!mójBoże!wyrzekłzcichaSalvator,biednaFragolabędzie
bardzosmutna.
–Ależ,odezwałsięJanRobert,czypowodytejśmierci
sątajemnicą,czyteżmógłbyśjepanwyjawić?
–O!całąkatastrofęzewszystkiemiszczegółami.Możeszpantylko
zmienićnazwiska,abędzieszmiałpoematalboromans:zaręczam,
żetreścijestdostatek.
IjadącdrogąkuBas-Meudon,panJackalopowiedziałuważnym
młodzieńcomzdarzenie,które,jakkolwieknapierwszyrzutoka
niezależneoddotychczasowychwypadków,zwiążesięzniemi
prędzej,czypóźniej.