Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Zbliżsiępani,rzekłKolomban.
–Nieśmiem...nieśmiem...Dlaczegoonataknamniepatrzy?czego
chceodemnie?...czemutakwemnieoczyjejutkwiły?...
–Żąda,ażebyśpanizamknęłajejoczy,prosi,ażebyśmysięmodlili
zaspoczynekjejduszy!
–Ależonanieumarła,nieprawdaż?zawołaładziewica.
–Uklęknijpani!rzekłKolomban,dajączsiebieprzykład.
–Copanmówisz?
–Mówię,żeBóg,którynamdałżycie,maprawonamjeodebrać,
kiedymusiępodoba.
–O!zawołaładziewicajakbypiorunemrażona,o!widzę!widzę!...
matkamojaumarła!
Przechyliłasięwtył,jakbysamamiałaumrzeć.
Młodzieniecschwyciłjąwramionaiprzeniósłzemdlonąnałóżko,
którestałowalkowiesąsiedniegopokoju.
Nakrzykiwydawaneprzezdziewicę,nahałas,jakiwywołałascena
przeznasopisana,weszłażonajednegorzemieślnikazpierwszego
piętra,zprzyjaciółką,którauniejbawiławtejchwili.Obiekobiety,
zastawszyotwartewszystkiedrzwimieszkania,weszłyizobaczyły
Kolombanausiłującegoprzywrócićdoprzytomnościdziewicę,przez
uderzanierękamijejoswoje.Gdyśrodektennieskutkował,jedna
zkobietchwyciłakarafkęstojącąnatualecieiwodąoblałatwarz
biednejsieroty.
Karmelitaprzyszładosiebie,drżącaizziębła;kobietychciały
jąrozebraćipołożyćwłóżko.Aleona,uczyniwszywysilenie
izrywającsięnanogi,odwróciłasiędoKolombana.
–Powiedziałeśpan,rzekła,żematkamojażąda,abymjejoczy
zamknęła...Prowadźmniedoniej,prowadźmnie,proszęcię!Bobez
tego,dodałazezgroząustaswedouchaKolombanazbliżając,bez
tego,onapatrzyłabytaknamnieprzezcałąwieczność!
–Pójdźpani!odrzekłmłodzieniec,któremuzdawałosięwidzieć
początkimalignywoczachsieroty.
Iopartanamłodzieńcuprzeszłaprzezswójpokój,weszładopokoju
matki,którejwzrokchociażjuższklisty,zachowałswąstraszną
nieruchomość,zbliżyłasiędołóżkakrokiemwolnym,sztywnym,
uroczystymipochylającsięnadzwłokami,zapuściłajejpowieki
pobożnie,jednępodrugiej.Poczem,gdysiłjużjejniestarczyło,
Karmelitapadłaizemdlałapowtórnie.