Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–A!...rozprawimysięteżzwami,jaknadurniówprzystało,
krzyknąłmularz.
–Alepozwólciemiprzejść!wołałwęglarz.
–Cichotam,wieluwasjest,todomnienależy!...odezwałsięJan
Byk.
–Atodlaczegowięcejdociebiejakdonas?
–Nasamprzóddlatego,żepięciunieidzienatrzech,zwłaszczagdy
jedenwystarczy.Namiejsce,Zwierzynko!namiejsce,Naruszycielu!
Dwajwezwaniusłuchaligłosuprzewodnika:zabójcakotów
iHaczykusiedlimruczącpodnosem.
–Todobrze!rzekłJanByk.Ateraz,mojeamorki,rozpoczniemy
śpiewkęztegosamegotonu,odpierwszejzwrotki.Zamkniecieokno,
czynie?
–Nie,odpowiedzielirazemtrzejmłodzieńcy,którzyniemoglidla
intonacjigłosu,braćnaserjogrzecznejformułytowarzyszącej
wezwaniu.
–Ależ,rzekłJanBykpodnoszącdogóryobieręcenadgłowę,ile
sufitpozwalałimsięwyciągnąć,chceciechyba,żebymwaszgniótł
namiazgę?
–Spróbój,odparłzimnoJanRobertpostępująckrokiemkucieśli.
Petrusjednymskokiemstanąłnaprzeciwherkulesa,jakbyciałem
swem,nibytarczą,chciałosłonićRoberta.
–TrzymajzLudowikiemdwóchinnychwodwodzie,rzekłRobert,
odsuwającrękąPetrusa,jategobioręnasiebie.Ikońcempalcadotknął
piersicieśli.
–Zdajemisię,żetyomniemówisz,mójksiążę?rzekł
przedrwiwająckolos.
–Otobieosobiście.
–Azkądnamnietenzaszczytwyboru?
–Mógłbymciodpowiedzieć,żeztąd,iżbędącnajzuchwalszym,
zasługujesznanajsurowsząnaukę;aletonietaprzyczyna.
–Czekamnatęprzyczynę.
–Otoityijamamyjednoimięchrzestne,awięczbliżamysię
dosiebie;tysięzwieszJanByk,ajaJanRobert.
–JasięzwęJanByk,toprawda,rzekłcieśla,aletykłamiesz,
mówiąc,żesięzwieszJanRobert;tysięzwieszJanKiep.
Młodzieniecwczarnemubraniuniedałmudokończyć;zdwóch
pięściskrzyżowanychnapiersiach,jednaodskoczyłajaksprężyna
stalowaiuderzyłakolosawskroń.
Ten,coanidrgnąłuchwyciwszywramionakobietęlecącą