Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIV.Prośbaorękę.
Tak,jakspodziewałsięJustyn,jegoukochanaMinaodjechała
zpensjiiwracaładodomubeznajmniejszegocieniażalu.Byłaona
wprawdzieniespokojnąnieco,jaksięjejarystokratycznejprzyjaciółce
wydawjazdnaprzedmieścieśw.Jakóba,dziedziniecfarmaceuty,
ciemnewnijściedomieszkaniaiwszystkietecechy,jeślinienędzy,
toprzynajmniejubóstwa,któregoonaniespostrzegła,dopiero
wtedy,gdypomyślała,żektośinnymożetowidzieć.
Podróżwydałasięwszystkimkrótką,mianowicieMinie,któranawet
niezwracałanatouwagi,żejedzie.
ZrękąwrękuJustyna,zgłowąrazopartąorógpowozu,
topochylonąnaramieniumłodzieńca,snułamarzenia,jakiesnująsię
tylkopomiędzypiętnastymaośmnastymrokiemżycia.
Przyjechaliokołogodzinydziewiątejwieczór.
Pomimociekawości,mieszkańcyprzedmieścianiemoglidotrwać
dotakpóźnejgodziny.Okołosiódmej,każdy,wedługmniejszejlub
większejwytrwałości,wróciłdodomuiostatniedrzwizamknęłysię,
kiedyusłyszanoniezwykłyhukpowozu,zatrzymującysięprzydomu
aptekarza.
Aptekarz,któryjeszczeniespał,zaledwieusłyszał,otworzyłdrzwi
ipoznającswychlokatorów,oddałkluczpanuMillerowi,oznajmiając,
żeksiądz,naktóregooczekiwał,nieprzybył.
Cozaksiądz?zapytałaMina.
Jedenzmoichprzyjaciół,odpowiedziałpanMiller,kłamiącmoże
pierwszyrazwżyciu,alewdobrejintencji.
Odprawionopowóz,apłacącwoźnicy,panMillerrzekłmupocichu
tesłowa:
Bądźtujutro,punktogodziniedziesiątej.
Będę,wielmożnypanie,odpowiedziałwoźnica.
Zamawiaszpowóz,kochanyojczeMillerze?zapytałaMina.
Tak,mojedziecię;chcęsięjutrotrochęztobąprzejechać.
Aty,czytakżepojedziesz,bracieJustynie?pytaładalejMina.
Ajakże!zawołałJustyn.
O,cozaszczęście!rzekłaMina.
Icaławpodskokachwbiegładodomu,witająckażdysprzęt
wmieszkaniunaulicyśw.Jakóba,tak,jakżegnałasięzkażdym
sprzętemwzakładzieWersalskim.
Tegowieczorapołożylisięspaćdopieroopółnocy;zadziwiająca
rzecz!paniCorbybyłananogachdotejgodziny,cozapamięci
Miny,anawetMillera,nigdysięjeszczeniezdarzyło.