Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałV.ProboszczzBouillé.
Podczas,gdytewydarzeniamiałymiejscewmałymdomu
naprzedmieściuśw.Jakóba,jakiśczcigodnysiedmdziesięcioletni
księżyna,dążyłulicąpodgórę,pośródobjawówciekawości
iuradowania,którychdaremnieszukałprzyczyny.
Mieszkańcyprzedmieścia,którzynasłowoaptekarkioczekiwali
księdzaodwczoraj,zaledwiespostrzeglisutannęitrójgraniasty
kapeluszksiędzaDucorneta,(byłotonazwiskoproboszczazBouillé),
aliścijedennadrugiegozawołali,bliżsisłowem,dalsigiestem:
„Ksiądz.”Aponieważnierachowanojużnaniegopotakdługiem
oczekiwaniu,przetowidokjego,jakeśmypowiedzieli,sprawił
najżywszewrażenie.
Każdyzbliżałsię,otoczonogo,szedłjakześwitą.Żezaśzdawałsię
spoglądaćnalewoinaprawo,jakbydlazorjentowaniasięwulicy,
przetojednazkumoszekkłaniającsię,rzekła:
Dzieńdobryjegomości!
Dzieńdobry,dobraniewiasto!odpowiedziałczcigodnyproboszcz.
Awidząc,żejestprzynumerze300ulicyśw.Jakóba,zamiastbyć
przynumerze20przedmieścia,szedłdalej.
Ksiądzproboszczzapewnenaślub?zapytałakumoszka.
Atak,odrzekłksiądzzatrzymującsię.
Naślubzpodnumeru20?zapytałainna.
Właśnie!odpowiedziałksiądz.Isłyszącpółdodziesiątejbijące
nawieżyśw.Jakóba,szedłdalej.
NaślubpanaJustyna?zapytałatrzeciakumoszka.
ZpannąMiną,którejjegomośćjesteśopiekunem?dodałaczwarta.
Proboszczpatrzałnakumoszkizcorazwiększemzdumieniem.
Dajcieżrazdobrodziejowipokój,gadatliwekwoki!rzekłbednarz
obijającywanienkę,widzicieprzecie,żesięspieszy.
Wistocie,spieszęsię,odrzekłksiądz.Jakteżdaleko
toprzedmieścieśw.Jakóba.Gdybymwiedział,byłbymwziąłdorożkę.
Ależtojużzaraztu,księżeproboszczu;kilkakrokówtylko
izakręt.
O,proszęspojrzeć;totam,gdziestoitenżółtypowóz.
Niedawno,rzekłktośinny,stałtamdrugijeszczepowózodkryty,
zjakimśładnympaniczemweśrodku,nakoźlestangretwypudrowany,
adotegolokajniewiększyjakkos;alezdajesiętenpowóznienależał
doślubu,boodjechał.
Janiewidzępowozu,rzekłproboszczzatrzymującsięrazjeszcze
ispoglądającprzezręcezłożone.