Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„sottantevedereteilcane,manonlasignora!”(tak,alezobaczysztylko
psa,niekobietę).
Drzwisięotworzyłyiobajtowarzyszeweszlidosieni.
Zaczekajpan,zaświecę.
Idobywajączkieszeniflaszeczkęzfosforem,jużmiałwniąsięgnąć
zapałką,alewtejsamejchwiliukazałosięświatłonaszczycie
schodów,spuszczającpromieńwzdłużściany.Potemodezwałsię
słodziutkigłos,zzapytaniem:
Czytoty,Salvatorze.
Tak,toja,odrzekłmłodzieniec.Ależ,dodałodwracającsię,tonie
panomyliłeśsięaleja:zobaczyszkobietęipsa.
Psaspostrzeżononajsamprzód,nagłospanaskoczyłgórąprzez
poręcznaschodyizbiegłpostopniachjaktrąba.Później,stanąwszy
przedpanem,kolosalnybrytanpołożyłmułapyprzednienaramionach,
przycisnąłpoufalełebdojegopoliczkówizacząłczuleskomleć.
Dobrze,Rolandzie,dobrze!rzekłSalvator,pozwólmiprzejść;
widziszprzecie,żetwojapani,Fragola,mamicośdopowiedzenia.
Alepies,spostrzegłszyJanaRoberta,wychyliłłebprzezramiępana,
azgardłajegowyszłojakieśmruknięcie,którewreszcieraczej
oznaczałozapytanieniżgroźbę.
Toprzyjaciel,Rolandzie,więcbądźgrzecznym!rzekłSalvator.
Ipoklepawszypsapoczarnympysku,odepchnąłgowtył,mówiąc:
No,usuńsięterazzdrogi.
Rolandusunąłsię,przepuściłpana,obwąchałpodrodzeJana
Robertailiznąwszygoporęku,udałsięzanimnaschody,jakby
zamykającpochód.
JanRobertrzuciłnaRolandaprzelotnieokiemprzyjacielskiem.
Byłtowspaniałyzwierzzgóryśw.Bernarda,półbrytan,pół
newfoundland,którystającnatylnychłapachmógłmiećpółszostej
stopywysokości,sierśćjegobyłanakształtkociej.
Spostrzeżeniateuczynionebyłymiędzydołemipierwszempiętrem;
tamcałauwagaJanaRobertaodwróciłasięodpsa,azwróciła
naFragolę.
Byłatomłodakobietaokołolatdwudziestu,którejzłotawewłosy
bramowałytwarzbladąiłagodną,apodskórąjejwidaćbyłoróżaną
barwęuroczejdelikatności;świeca,którątrzymaławkryształowym
lichtarzu,oświecałajejwielkieoczylazurowejbarwy,austa
uśmiechającesięiwpółotwarte,ukazywałydwarzędyperełpod
dwiemawargamiróżowemi,jakświeżewiśnie.Małyznaczek
zurodzeniapodprawemokiem,którykobietyzludunazywają