Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Atycoturobisz,dzieweczko?zapytałpanMiller.
Odpoczywamsobie,proszępana,odpowiedziała.
Jakto,odpoczywasz?zawołalirazem.
Tak,zmęczyłamsiębardzo,niemogłamjużiść,położyłamsię
izasnęłam.
Pierwszemsłowemdziewczynkitej,zbudzonejprzezobcych,nie
byłowołaniematki.
Powiadasz,żeśsiębardzozmęczyła,mojedziecię?powtórzyłpan
Miller.
O!tak,panie,odpowiedziaładziewczynka,potrząsającgłowądla
poprawieniaroztrzepanychwłosków.
Więcchodziłaśgdzieśdaleko?zapytałznównauczyciel.
O!bardzodaleko,odrzekładzieweczka.
Agdzieżtwoirodzice?
Moirodzice?wyrzekładziewczynkasiadającispozierając
nanieznajomychzminkązdumioną,jakgdybymówionojejorzeczach
znieznanegoświata.
Tak,rodzice,powtórzyłłagodnieJustyn.
Ależjaniemamrodziców,odpowiedziaładziewczynkazprostotą,
takimsamymtonem,jakgdybyimchciałapowiedzieć:„Niewiem
oczemmówicie”.
Dwajprzyjacielespojrzelinasiebiezezdziwieniem,apotemnanią
zpolitowaniem.
Jakto,więcniemaszrodziców?nalegałstarynauczyciel.
Nie,panie.
Agdzieżtwójojciec?
Niemam.
Amatka?
Niemam.
Któżcięwychował?
Mamka.
Agdzieonajest?
Wziemi.
Wymawiająctesłowa,dzieweczkazapłakała.
Dwajprzyjacielerozczuleni,odwrócilisiękażdywinnąstronę,
ażebyniepokazać,żepłaczą.
Dzieweczkasiedziałanieruchomieizdawałasięoczekiwaćnanowe
zapytania.
Zkądsiętuwzięłaśsamajedna?zapytałpanMillerpochwilowej
przerwie.