Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Służyłeświęc?–zapytałRudolf.
–Trzylata.Aleotympóźniej.Schodypałaców,piece,wktórych
palonowapnowClichy,kamieniołomywMontrouge–otomiejsca,
gdziespędziłemmłodość.Mogłemmiećdwanaścielat,kiedysię
dostałemdoMontfaucon,gdziebijąstarekonieizdejmująznich
skórę.Zpoczątkuzabijaniebiednychzwierzątrobiłonamnie
wrażenie,alewkrótcepolubiłemmojezajęcie.
–Ajakcięnazywano?–spytałRudolf.
–Miałemwłosyjeszczepodobniejszedolnuniżteraziczęstooczy
krwiąmizachodziły,dlategozwalimnieAlbinosem.Albinosymiędzy
ludźmitotosamocobiałekrólikimiędzyzwierzętami–dodał
poważnie.
–Atwoirodzice?Krewni?
–Rodzice?Nieznani.Miejsceurodzenia:pierwszylepszyrógjakiej
bądźulicy;niewielkąmiprzysługęzrobili,żemnienaświatwydali.
Wieleużyłembiedy.
–Byłeśgłodny,ziębłeś,aniekradłeś?
–Nigdy.
–Bałeśsiępójśćdowięzienia?
–Gdzieżznowu!Niekradnąc,puchłemzgłodu;złodzieja
karmilibywwięzieniu!Nie,niekradłem,bo…bo…kraść–toniedla
mnierobota.
Rudolfarozczuliłataodpowiedź.
–Todobrze–rzekł–maszjeszczeserceihonor.
Bandytazmieszałsię;spojrzałnaRudolfazszacunkiem.
Pojmował,jakaprzepaśćichdzieli.
–Niewiem,czytak–rzekł.–Aleto,comipanpowiedział…nikt
jeszczedomnietakniemówił…Dosyć…nigdypanutegonie
zapomnę!
–DługobyłeśwMontfaucon?–spytałRudolf.