Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
X
Folwark
PrzezjakiśczasGualezanieśmiałaprzerywaćmilczenia.
–Oczymżemyślisz?ZasmuciłocięspotkaniezSzurynerem?–
rzekłRudolfzuśmiechem.
–Niewiem…nieznamgoprawie.
–Preczzesmutkiem,mojedziecko!Mieliśmytendzieńspędzić
wesoło.
–O!Jestemtakaszczęśliwa!JużdawnoniewyjeżdżałamzParyża!
Cozapięknesłońce!…Liściejeszczenadrzewachwlistopadzie…
toszczególne…wParyżutakprędkoopadają…Atamgołębie…
siadająnamłynie.
Wmiaręjakmiłe,sielskieobrazyrozwijałysięprzeddziewczyną,
twarzjejsięrozjaśniała.
–Gdybymbyłamężczyzną,chciałabymbyćrolnikiem…Nacichej
równinieiśćzapługiem…patrzećnadalekielasy…zaśpiewaćjaką
smutnąpiosenkę,naprzykładoGenowefieBrabanckiej.
–Zaśpiewaszmijąpotem.
–Ach,panieRudolfie,niemogęjeszczewtouwierzyć.
Cozadzień!–zawołaładziewczynazradością.Leczciąglewidocznie
cośsobieprzypominając,zalałasięrzewnymiłzami.
–Cocijest?Czemupłaczesz?
–Nic,nic.–Otarłałzyidodała:–Niechpanniezważanamój
smutek…
–Założyłbymsię,żemyślałaśoswoichróżach?
PowózzbliżałsiędoSaint-Denis.
–Cozapięknadzwonnica!
–TodzwonnicakościołaŚwiętegoDionizego.Możechcesz
gozobaczyć?Każęstanąć.