Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
XI
Marzenia
WłaśniefiakiermijałwioskęSarcelles.Rudolfkazałzawrócić
naprawoizaVilliers-le-Belnalewo.
–Ateraz,kiedyjużobiecałempoprawę,możemystawiaćzamki
nalodzie.Tonicniekosztuje,więcpozwoliszmibyćrozrzutnym.
Dajmynato,żetadrogaprowadzidowioski,zupełnieoddalonej
odtraktu…Wioskastoiwśródślicznychdrzewnapochyłości
niewielkiegowzgórza.
–Aopodalrzeka.
–Takwłaśnie…małarzeczka…Nakońcuwioskipięknyfolwark,
otoczonyogrodemowocowymiklombamikwiatów.
–Anafolwarkubędziemożnadostaćmleka?
–Mleka?…Najlepszejśmietankiiświeżychjaj.
–Obejrzymykrowywoborze…Nieprawdaż?
–Pójdziemywszędzie.
–Adombędziemiałzieloneokiennice…
–Zgoda…niemanicpiękniejszegonadzieloneokiennice.Pani
tegofolwarkubyłabytwojąciotką.
–Jakjabymjąkochała!–zawołałaGualeza,składającręce
ipodnoszącoczydoniebazwyrazemnajwyższegoszczęścia.–Będę
jąkochać,będęjejpomagaćwgospodarstwie,szyć,prać,chować
owocenazimę…Słuchamdalej.
–Napierwszympiętrzetwójpokój.
–Mójpokój!Cozaszczęście!Ijakiżjestmójpokój?
–Madwaokna,zktórychwidaćogród,łąkę,wieżękościoła.
Nałącepasiesiękilkakrów.
–Ach!Ślicznie!Amiędzynimijednabędziemojąulubienicą;
przywiążęjejnaszyidzwoneknapięknejwstążce.