Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dorozpuku.
Życzymytylko,żebytomogłozawszetrwać.
IBlankapodzielaławesołośćsiostry.
Żołnierzspojrzałnaobiedziewczętazkolei,próbującrozwiązać
zagadkę;leczgdyujrzałteładnetwarzyczki,ożywioneniewinnym,
szczerymśmiechem,pomyślał,żeniebyłybytakwesołe,gdybysię
dopuściłyjakiegośważniejszegouchybienia,iucieszyłsię,żesieroty
zapomniałyosmutnemswojempołożeniu.
Śmiejciesię...mojedzieci...lubiębardzowidziećwasśmiejące
się.Wtempomyślawszy,żeniewtakisposóbwypadaodpowiadać
naosobliwszezwierzeniesiędziewcząt,dodałgrubymgłosem:
Lubiębardzowidziećwasśmiejącesię,aleniewtedy,kiedy
przyjmujecieodwiedzinyblondynazbłękitnemioczyma,panienki;
potem,pochwilimilczenia,wzruszyłramionamiiusiadłznowu.
Patrzcie...jakgłupisłucham,cobałamucicieprzedemną...
Chceciezemnieżartować...nieprawdaż?
Nie,Dagobercie,to,comówimy,toprawda...niezawodna
prawda...
Wiesz...żeśmynigdyniekłamałydodałaRózia.
Mająsłuszność,nicprawdziwszego...nigdyniekłamałyrzekł
żołnierz,któregoniespokojnośćpowróciłaznowu.Ależ,dolicha,
jakimsposobemnastąpićmogłyteodwiedziny.Jaśpięwpoprzek
usamychdrzwi;zewnątrzPonurypodwaszemoknem,aprzecież
błękitneoczyiwszyscyblondynicałegoświatamusząwchodzićprzez
drzwialboprzezokno,agdybypróbowalitego,towyiPonuryija,
comamysłuchbardzoostry,przyjęlibyśmyichponaszemu...Ależ
mówcież,dzieci,mówciebezżartów...Wytłomaczciesię!
KiedyobiesiostrywyczytałyztwarzyDagobertaistotną
niespokojność,niechciałydłużejnadużywaćjegodobroci.Spojrzały
nasięwzajemiRóziarzekła,wziąwszywdrobnerączkiszeroką
igrubąrękęweterana.
Noicóż,niemartwsię;opowiemyciodwiedzinynaszego
przyjaciela...Gabryela.
Dobrze,znowuzaczynaciezpoczątku?...Maonimię?
Tak,mówimyci...Gabryel...
Śliczneimię,nieprawdaż,Dagobercie?Och!zobaczysz,
tybędzieszkochałpięknegonaszegoGabryela,takjakmy...
JabędękochałwaszegopięknegoGabryela?rzekłżołnierz,
potrząsającgłową.JabędękochałwaszegopięknegoGabryela?
Zobaczymytopóźniej,bonajprzódmuszęwiedzieć...Potem