Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁXIV.SĄD.
Przywoławszypsadoizdebkisierot,Dagobertzamknąłdrzwi
ipostąpiłparękrokówdosienidosyćobszernejdlapomieszczenia
kilkuosób,wkąciektórejprzyścianiebyłaławka.
Burmistrz,przybywszynaostatnistopieńschodów,zdziwiłsię,
widzącjakDagobertzamykałdrzwiizdebki,doktórejzdawałsię
wzbraniaćmuwejścia.
–Dlaczegóżtedrzwizamykasz?–zapytałporywczymtonem
żołnierza.
–Najprzód,żewtejizdebceśpiądwiepanienki,mojejopiece
poruczone,apotem,żepańskiepytanianiepokoiłybydzieci,
–odpowiedziałDagobert...–Siadajpannaławceitupytajsięmnie,
panieburmistrzu,wszak,zdajemisię,wszystkocijedno?
–Ajakiem-żetoprawempozwalaszsobiewyznaczaćmiejsce,
wktóremmamciębadać?–zapytałurażonysędzia.
–Ochnie,janiczegoniewymagam,panieburmistrzu,–odrzekł
zpośpiechemżołnierz,obawiającsię.abynawstępiezaraznienarazić
sobieswegosędziego.–Tylko,ponieważdziewczętaśpiąijuż
przelękłysię,zrobiłbyśnamłaskę,gdybyśraczyłbadaćmniewtem
miejscu.
–Hę...tu,–rzekłurzędnikmarkotnie...Itowartobyłowołaćmnie
tuwnocy...Awięc,niechitakbędzie,będębadałwaszeciwtem
miejscu...potemobróciwszysiędooberżystydodał:–Postawwaść
latarnięnatejławceipozostawnassamych...
Oberżystapostawiłlatarnięnaławceiodszedł,azanimijego
ludzie,jakpierwszy,takidrudzyniekontenci,żeniemoglibyćobecni
przybadaniu.
Żołnierzsampozostałzburmistrzem.
Ostatniwczapce,owiniętypłaszczem,usiadłpoważnienaławie.
Byłtootyły,grubymężczyzna,latokołosześćdziesięciuliczący,
czerwonynatwarzy,pucołowaty,ponury;swojątłustąpięściączęsto
sobietarłczerwoneoczy,nabrzmiałeodnagłegoprzebudzenia.
Dagobert,stojący,zodkrytągłową,wuległejpostawie,trzymał
swojąstarąfurażerkęwoburękach,iusiłowałwyczytaćwpochmurnej
fizjognomjiswegosędziego,czybędziemógłpozyskaćjego
przychylnośćdlasiebie,czyliraczejdladwóchsierot.
Wtejkrytycznejchwili,biednyżołnierzstarałsię,ilemożności,
zachowaćzimnąkrew,jaknajwięcejzdrowegorozsądku,wymowy,
przytomnejśmiałości;żołnierz,którydwadzieściarazyzimno