Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁVIII.NIEZNAJOMY.
–Aojciec–Cóżsięznimstało?Czyodbieraliścieodniegojakie
wiadomości?–zapytałaBlankaDagoberta.
–Tak,aleraztylko.
–Aprzezkogo?
TwarzDagobertaprzybraławyrazosobliwszy.
–Przezkogo?powtórzył.–Przezjednegoczłowieka,któryjest
wcaleniepodobnydoinnychludzi.Abyścietolepiejzrozumiały,
opowiemwamwdwóchsłowachszczególniejszywypadek,jakitrafił
sięojcuwaszemupodczaskampanjifrancuskiej.Cesarzrozkazał
zdobyćbaterję,którawieleczyniłaszkody.Podwakroćszlinasi
doataku,alenadaremno;nareszciewaszojciecwziąłpułkkirasjerów,
rzuciłsięnabaterję,i,wedługswegozwyczaju,rąbałizabijałtużprzy
działach.Wtemstanąłjakośnaprzeciwsamegootworuarmaty,około
którejwszyscyżołnierzebylipozabijanilubranni.Jedenznich,okryty
ranami,podniósłsięnieconakolanaiprzytknąłlont...Aojciecwasz
znajdowałsięodziesięćkroków,wprostnaprzeciwarmaty...
–Ach,Boże!jakieżniebezpieczeństwo!
–Coprawda,toprawda.Ojciecsamnierazpowtarzał,żenigdyani
pierwej,anipóźniejniebyłwpodobnemniebezpieczeństwie...
Kanonjerprzytknąłlont,armatawypaliła,alewtejwłaśniechwilijakiś
wysoki,ubranypochłopskumężczyzna,któregoojciecwprzódnie
widział,rzuciłsięnaarmatę...
–Ach,nieszczęśliwy!jakaokropnaśmierć!
–Tak,zapewne,powinienbybyćmadrobnekawałkirozerwany...
Aprzecieżnie...
–Comówisz!
–To,copowiedziałmiwaszojciec.Nierazonmawiał:„Wtej
chwili,kiedyogieńbłysnął,mimowolniezamknąłemoczy,żebynie
widziećpokaleczonegotrupanieszczęśliwego,którypoświęciłsiędla
mnie...Icóżpowiesz?Otwieramoczyiwidzę:człowiektenstoiwśród
dymuwtemsamemmiejscu,iłagodniespoglądanakanoniera,który
klęcząc,wtyłpochylony,patrzynaniegoztakimstrachem,jakgdyby
djabłasamegomiałprzedsobą.Potemjużgowięcejniewidziałem
–dodałwaszojciec.
–Ależ,mójDagobercie,czytopodobna?
–Ijamówiłemtożsamo;waszojciecodpowiedział,żeniepojmuje,
jaksiętostaćmogło:alestałosiętakwłaśnie.Widaćżetwarztego
człowiekanadzwyczajnieuderzyławaszegoojca,ponieważdostrzegł,