Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁXV.WYROK.
Moroktrzymałrękęnachustce;wszedłszypoważnieposchodach,
skłoniłsięzuszanowaniemburmistrzowi.
RóżaiBlanka,przestraszonewidokiemtwarzypogromcyzwierząt,
cofnęłysięokrokizbliżyłysiędożołnierza.
CzołoDagobertazachmurzyłosię,uczułznowu,jakzgniewu
naMorokakrewwnimburzyćsięzaczynała,uważałgobowiem
zasprawcęswychokrutnychkłopotów,choćniewiedziałnawet,że,
znamowyMoroka,Goljatwykradłmupugilareszpapierami.
Czegochcesz,Moroku?rzekłbuimistrzdopogromcyzwierząt,
zminąnapółłagodną,napółfrasobliwą.
Powiedziałemoberżyście,żechcętubyćsam.
Przychodzęwyświadczyćciprzysługę,panieburmistrzu.
Przysługę?
Wielkąprzysługę,wprzeciwnymrazieniebyłbymsięośmielił
przerywaćci,aleprzyszedłminamyślpewienskrupuł.Takjest,panie
burmistrzu,miałemsobiedowyrzucenia,żemcijeszczeniepowiedział
wszystkiegootymczłowieku;zdjęłamniefałszywalitość.
Więccóżmaszmidopowiedzenia?
Morokzbliżyłsiędosędziegoidośćdługomówiłmucośpocichu.
Najprzódokazałosięnatwarzyburmistrzazdziwienie,potem
malowałasięcorazwiększauwagainieufność;cochwilaodzywałsię
zwykrzyknikiemzdziwieniaipowątpiewania,spoglądając
naDagobertaisieroty.
Jednakżepojegocorazniespokojniejszychisurowszych
spojrzeniachbadawczych,sądzićbyłomożna,tajemnarozmowa
Morokazmieniłapowolichwiloweprzyjazneuczucieburmistrzadla
Dagobertaidwóchsierotwuczuciegniewuipodejrzenia.
Dagobertwnetspostrzegłnagłązmianę;obawajego,nachwilę
przytłumiona,wzmagałasięjeszczebardziej.
RóżaiBlankazamilkły,aniepojmująctejniemejsceny,
zudręczeniemspoglądałynażołnierza...
Dostukatów!..rzekłburmistrz,zrywającsięnagletominigdy
namyślnieprzyszło,agdzieżjamiałemgłowę?Ależbo,mójMoroku,
gdykogowśródnocyobudzą,wtedyczłowieksamniewie,comyśli;
maszsłuszność...wielkąmioddałeśprzysługę.
Wprawdziejanapewnonietwierdzę...
Wszystkojedno,tysiącprzeciwjednemumożnapostawić,
żemaszrację.