Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstrzymanynaschodachszczekaniemPonurego,który,jakoczujny
stróż,aninakrokzbliżyćsięmuniedozwalał.Tenpiesoszalał...
Czyniedosyćjużnarobiłeśnieszczęściawmoimdomu?Mówięci,
żepanburmistrzciebiezkoleichcebadać,bojużwysłuchałMoroka.
Dagobertprzygłaskałrękąswojesiwewłosyiwąsy,zapiąłpod
szyjęswojąopończę,oczyściłrękawy,abyilemożnościlepiej
wyglądać;sądziłbowiem,żelossierotzależećbędzieodjego
rozmowyztymurzędnikiem.
Zbiciem,sercasięgnąłrękądoklamki,powiedziawszy
dziewczętomcorazbardziejstwożonymtyluprzypadkami:
Ukryjciesiędobrzewłóżku,mojedzieci...jeżelikoniecznie
będziepotrzeba,abytuktowszedł,wtedysamtylkoburmistrz
wejdzie...
Potemdrzwiotworzywszy,żołnierzpostąpiłdosieniirzekł:
Leżeć!...Ponurytu.
Piesusłuchał,zwyraźnąniechęcią.Panjegomusialdwarazy
powtórzyćmurozkazwstrzymaniasięodwszelkiejnapaściprzy
spotkaniuoberżysty,któryzlatarniąwjednej,aczapkętrzymając
wdrugiejręcezuszanowaniempoprzedzałburmistrza;zatymsędzią,
okilkaschodówniżej,widaćbyłoprzysłabemświetlelatarniciekawe
twarzegospodarskiejczeladzi.