Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Powiempanu...
–Kończmyjuż...Proszęopapiery...Czychcecie,abymwaskazał
aresztować,jakowłóczęgów!
–Mnie!...mniearesztować!...
–Bogdybyścieniechcielioddaćmipapierów,tobyznaczyło,
żeichwcaleniemacie...Aludzi,niemającychpapierów,zawszesię
aresztujeitrzyma,ażdodecyzjiwładzy...Pokażciemipapiery,
bomusizęspieszyćsiędodomu.
PołożenieDagobertastawałosiętemprzykrzejsze,żenachwilę
uwiódłsięnadziejąiżewbolesnemodurzeniu,jakiegonabawiła
goutratapieniędzyipugilaresu,zapomniałotymgroźnymprzypadku.
Byłtoostatnicios,spotykającyjeszczebiednegożołnierza,potem
wszystkiem,cojużwycierpiałodpoczątku;próba,równieokrutnajak
niebezpiecznadlaczłowiekacharakteru,wprawdzieprostego,lecz
nieposzlakowanego,prawegoalecierpkiego,nawszystkosię
odważającego,dlaczłowiekawreszcie,którytylelatbędącżołnierzem
przywykłdobezwzględnegosposobutraktowanialudzi
niewojskowych.
Natosłowo:papiery,Dagobertzbladł;usiłowałjednakżepokryć
zakłopotaniepewnymspokojnymtonem,sądziłbowiem,żetym
sposobemzjednasobieufnośćburmistrza.
–Panieburmistrzu,wkilkusłowachrzeczcałąopowiem...Zdarzyć
siętomożekażdemu...wszakniewyglądamaninażebraka,ani
nawłóczęgę,nieprawdaż?Azresztą...jeżelimężczyznaodbywa
podróżzdwiemapanienkami...
–Cotugadać!Papiery!
Naszczęściezjawiłasięniespodziewanapomoc.
Sieroty,corazbardziejniespokojne,isłyszącgłosjegozadrzwiami,
wstałyiubrałysiętak,iżwchwili,gdyburmistrzmówiłporywczym
głosem:
–Cotugadać!Papiery!
RóżaiBlanka,trzymającsięzaręce,wyszłyzizdebkiipokazały
sięwsieni.
Nawidoktychdwóchzachwycającychtwarzyczek,którychwdzięk
podniósłjeszczeubogiubiórżałobny,burmistrzpowstałzdziwiony.
Zwłasnegonatchnienia,obiedwiesiostry,wziąwszyzazaręce
Dagobertaiprzytuliwszysiędoniego,patrzyłynaburmistrzaoczyma
rzarównieniespokojnemi,jakiniewinnemi.
Stary,okazałejpostaciżonierz,przedstawiający,iżtakpowiem,
swemusędziemudwojeniewinnychdzieci,stanowiłobraztakpiękny,