Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wkącie,doktóregoniedochodziłoświatłotrzechczyczterechlamp
oświecającychtęjaskinię.
Tendowódgrzecznościisiłypołączonychrazem,zjednałPetrusowi
powszechnyoklask.
Turekzaśbardzoniewyraźnieodpowiedziałnajegogrzeczności,
tylko,jaktonący,uczepiłsięrękipodanejmuprzezPetrusa,który
jednemporuszeniempostawiłgonanogach,napodstawiewidocznie
niedostatecznejprzynajmniejwtejchwili,dlaposągutakmocno
wstrząśniętego.
–Istotnie,rzekłPetruspodokonaniuczynówprzeznas
opowiedzianych,tutajzawielkiścisk...Pójdźmynapierwszepiętro.
–Jakchcesz,odpowiedziałLudowik,chociażwidoktenniejestbez
interesu.
Chłopiecbufetowybaczącynanichodwejścia,zapewnedla
dowiedzeniasięczykażąsobiecopodać,wmieszałsięniebawem
dorozmowy.
–Panowiechcąwejśćnapierwszepiętro?zapytał.
–Wistocie,nicbyśmynatemniestracili,odrzekłPetrus.
–Otosąschody,skinąłchłopiecwskazującimrodzajdrabiny
wyciągniętejwślimaka.
Trzejprzyjacielewstąpilinaniąpośródwrzawyiśmiechumasek,
którewrzeszczałyiśmiałysięsameniewiedzącdlaczego,alewprost
dlarobieniahałasu,którymupajająsięludziepodchmieleni,apijani
odurzająsięzupełnie.
Napierwszempiętrze,taksamojaknadole,salabyłapełna;taki
samściskludziwrówniezadymionejkomnacie,ześcianamiciekawie
wyzierającemiprzezszparypodartegoobicia,zbrudnegopapieru
wróże,zczerwonemifirankamiwpasyżółteizielone,zsufitem
czarnym.
Tłumten,odprogudrzwizdawałsiębyćjeszczeniżejstopniem
odpoprzedniego;oświecony,jeżelinieprzyćmiony,czerwonym
połyskiemtrzechlubczterechkinkietów,byłonżywymobrazem,
dotykalnemucieleśnieniempojęćpomieszanych,rozpierzchłych,
niesfornych,jakiekrążąwmózgupijanegoczłowieka.
–Oh!...oh!...zawołałJanRobert,którywszedłnajpierwszy
iotworzyłdrzwi,zdajesię,żepiekłoBordierajestwprostprzeciwne
piekłuDanta;imwyżej,temniżej.
–Icóżtynato?zapytałPetrus.
–Japowiadam,żedotądbyłotookropne,aleterazzaczynabyć
ciekawe.