Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sali,aJanRobertzrobiłznak,mogącywyrażać:„Todlanaswsam
raz”.
Pantominabyłatakwyrazistą,żePetrusodpowiedział.
–Ależbędziemytusiedziećjakksiążęta.
–Rzeczywiście,dodałLudowik,niczegonamtuniebraknie,tylko
powietrza.
–Zgoda,rzekłPetrus,będziemymieliipowietrzeotworzywszy
okno.
–Gdziepanowiekażąustawićstół?zapytałchłopiec.
–Tam!rzekłJanRobert,wskazującpalcemwstronęsali
przeciwległąmiejscu,wktóremsiedzieligoście,jakichzastali.
Komnatabyłataknizka,żetrzebabyłozkoniecznościzdjąć
kapeluszprzywejściu;apozdjęciunawetkapelusza,JanRobert,
najwyższyztrzechtowarzyszów,głowądotykałstropu.
–Copanowierozkażą?zapytałchłopiec.
–Sześćtuzinówostryg,sześćkotletówbaranichijedenomlet,
odpowiedziałPetrus.
–Ailebutelek?
–Trzybutelkinajlepszegochablis,zwodąsalcerską,jeżelijest
wzakładzie.
Natozamówienie,któreomilętrąciłoarystokracją,jedenzpięciu
pierwszychbiesiadnikówodwróciłsiękunowoprzybyłym.
–Ho!...ho!...rzekłdoswoich,najlepszegochablisiwody
salcerskiej!widzę,mamydoczynieniazwykwintnisiami.
–Zsynamiwielkichrodzin!odpowiedziałdrugi.
–Albozobywatelamiwysokiejkomory!dodałtrzeci.
Ipijącykwintetpocząłsięśmiać.
Ponieważnowoczesneromansei„PamiętnikiVidoqua”,jeszczenie
byłyoswoiłyludzilepszegotowarzystwazterminamizłodziejskiemi,
przetonasitrzejawanturnicyniezrozumieli,żeichpoprostunazwano
złodziejami,małoteżzwracaliuwagęnaśmiechy,jakieposzływślad
zatązniewagą.
JanRobertzłożyłjużpłaszczswójnakrześle,alaskępostawił
wkącikuprzyoknie.
Chłopiecznowugotowałsięwyjść,byzamówićżądanąwieczerzę,
kiedytenzpięciubiesiadników,któryodezwałsięnajpierwszy
inazwałmłodzieńcównaszychwykwintnisiami,zatrzymał
gozafartuch.
–Icóż?zapytałgo.
–Jakto,cóż?odpowiedziałchłopiec.