Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przecieżeśmycikazaliprzynieśćkarty.
–Tak.
–Czemużwięcnieprzyniosłeś?
–Bopanowiewiecie,żeotejgodzinieniewolnonamkart
podawać.
–Atodlaczego?
–ProszęzapytaćpanaDelavau.
–CotozapanDelavau?
–Prefektpolicji.
–Amniecodoprefektapolicji?
–Panumożenie,alenamtomożecośznaczyć.
–Acóżbytodlawasznaczyło?
–Byćmożezamknięciezakładu,cozmartwiłobynasotyle,żenie
moglibyśmyjużwięcejwidywaćpanów.
–Ależjeżeliniemożnagrać,tocóżmytubędziemyrobić?
–Niktpanówniezmuszapozostać.
–Słuchaj-no,tymijakośniewyglądasznabardzogrzecznego,
powiemotemwłaścicielowi.
–Apowiedzpanistaremudjabłu,jeżelichcesz.
–Itymyślisz,żemynatempoprzestaniemy?
–Oczywiście.
–Ajeżeliniepoprzestaniemy?
–To,rzekłchłopiecztymchytrymuśmiechem,któryzwykle
towarzyszyżarcikomprostegoludu,jeżelipanowieniepoprzestaniecie
natem,topójdzieciesobiekupiekartyizagraciewdomu.
–Dotysiącdjabłów!zdajemisię,żetysobiekpiszzemnie,
hultaju!...ryknąłpijący,wstajączkrzesłaiuderzywszypięściąwstół
tak,żebutelkiodskoczyłynasześćcaliwgórę,aszklankiitalerze
poszływśladzaniemi.Dawajnamzarazkarty.
Alechłopiecbyłjużnapółschodów,apijącyzmuszonybyłusiąść
napowrót,czekając,wedługwszelkiegoprawdopodobieństwa,
nasposobnośćwywarcianakimśswegozłegohumoru.
–Aha!...mruczał,tenłotrwidaćzapomniał,żejasięzowięJanByk
iwołuzabijampięścią.Muszęmutoprzypomnieć.
Abiorączestołubutelkędopołowywypróżnioną,przyłożyłszyjkę
doustijednymciągiemwysączył.
–JanBykpomrukuje,szepnąłjedenzpięciubiesiadnikówdoucha
sąsiadowi,jagoznam,tozpewnościąspadnienakogoś.
–Wtakimrazie,odpowiedziałten,któremutozwierzeniebyło
uczynionem,biadawykwintnisiom!