Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jesttonajlepszeserceinajpoczciwszyczłowiekjakiegoznam!Nie
obawiajsięwięcpanoniego,aleosiebie.
–Jakto,osiebie?
–Tak...Czypozwoliszmipanudzielićsobieprzyjacielskiejrady?
–Proszępana.
–Owóż,rzekłSalvatortłumiącgłos,tak,ażebyniktinny,prócztego
doktóregomówił,niesłyszał,jeżelimiufasz,tonigdytunogatwoja
niepostanie,panieJanieRobercie.
–Panmnieznasz?zawołałJanRobertzdziwiony.
–Znampanatakjakiwszyscy,odpowiedziałSalvatorzwytworną
grzecznością,czyżniejesteśjednymznaszychznakomitychpoetów?
JanRobertzaczerwieniłsięposameuszy.
–Ateraz,rzekłSalvatorodwracającsiędotłumuizmieniając
zupełniesposóbmówieniaizachowania,musiciebyćzadowoleni?
nasyciliściesiędosyćzaswojepieniądze,spodziewamsię!Bądźcie
więcłaskawiwynieśćsięztądnatychmiast;tutajpowietrzajesttylko
naczterech;toznaczy,żejachcętupozostaćsamztemitrzema
panami.
Tłumuległ,jakgromadauczniównagłosnauczyciela;odeszli
wporządku,żegnającgłosem,głowąirękąmłodegoczłowieka,który
zdawałsięrozkazywać,aktóregoobliczepotejburzliwejprzygodzie,
niewięcejbyłowzruszonem,jakniebopoburzy.
CzterejtowarzyszeJanaByka,liczącwtoNaruszyciela,przeszli
przedSalvatoremzgłowąspuszczoną,akażdyznichmijającgo,
pochyliłsięztakiemuszanowaniem,jakżołnierzprzeddowódzcą.
Poodejściuostatniego,chłopiecbufetowyukazałsięnaprogu.
–Czypodać,copanowiezamówili?zapytał.
–Spodziewamsię!odrzekłJanRobert.Potemodwracającsię
doSalvatora:Czynieraczyłbyśpanznamizostaćnawieczerzy,panie
Salvatorze?zapytał.
–Iowszem,odpowiedziałSalvator,aleniezamawiaj;pandlamnie
nic;właśniekazałemsobiepodaćzupęnadole,kiedy,posłyszawszy
hałas,przyszedłemtu.
Wpięćminutpotem,czterejmłodzieńcysiedzieliprzystole.Pili
najsamprzódzdrowiezwycięzców,potemzwyciężonych,potemtego,
którytakszczęśliwienadszedłwporę,bywstrzymaćwielkirozlew
krwi.
–Wreszcie,rzekłśmiejącsięSalvatordoJanaRoberta,panzdajesz
misięwcalebiegłymwboksie,wsawacieifechtunku!Dałeś
biednemuJanowiBykowimajestatyczniepięściąwskroń,tryumfalne