Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uderzenienogąwokolicężołądkaibyłbyśmuwymierzyłwspaniałe
pchnięcieszpadą,kiedyszczęściemnadszedłem...Alemniejszaoto;
osaczyliściesięprzedziwnie,igdybymbyłpanemPetrusem,zrobiłbym
szkicwaszwtempołożeniu.
–Ah!ah!rzekłPetrus,topanimnieznasz?
–O,tak!odpowiedziałSalvatorzwestchnieniem,jakgdyby
topotwierdzenieprzypominałomucośmelancholijnego:nimzałożyłeś
pracownięnaulicyOuest,mieszkałeśpannaulicyRegard,wowym
toczasiemiałemprzyjemnośćwidziećcięzedwalubzetrzyrazy.
Potem,zwracającsiędotrzeciegotowarzysza,któryuporczywie
milczałizdawałsięrozmyślaćwciążnadzagadnieniem,któregonie
mógłrozwiązać:
–Cóżcijest,panieLudowiku?zapytał.Wyglądaszzakłopotany!
Rozumiałbymto,gdybyśmiałjeszczedozłożeniaegzamin
idobronieniatezę;aletorzeczskończona,Boguchwała,odtrzech
miesięcy,itozchlubą!
JanRobertpatrzyłna,Salvatorazpodziwieniem;Petruswybuchnął
śmiechem.
–Ah,panieSalvatorze,rzekłLudowik,skoropanwiesztyle
rzeczy...
–Bardzopanjesteśłaskaw!przerwałSalvator.
–Skoropanwiesz,żemójprzyjacielJanRobertjestpoetą;skoro
wiesz,żemójprzyjacielPetrusjestmalarzem,ajajestemlekarzem,
toczyniewieszpan,dlaczegotenzabójcakotówpachniałtak
walerjaną?
–Czyjesteśpanamatoremrybołówstwa,panieLudowiku?
–Tak;wchwilachwolnych,czasami,odpowiedziałLudowik,ale
ponajwiększejczęścizawszejestemzajęty.
–Jakkolwiekmałozajmujeszsięrybołówstwem,musiszwszelako
wiedzieć,żedlaprzynętykarpiówzapachniajązboże,muszkatelem
alboanyżkiem?
–Nietrzebabyćrybakiem,ażebyotemwiedzieć,dośćbyćnieco
naturalistą.
–Owóż,walerjanajesttemwzględemkotów,czemmuszkatellub
anyżekwzględemkarpiów:onaichprzyciąga,aponieważimcipan
Zwierzynkajestłowcąkotów...
–Oh!zawołałLudowikmówiącsamdosiebieztąflegmą
półkomiczną,którabyłajednymzoryginalnychodcienijego
charakteru,o!nauko,tajemniczabogini!czyżzawszetylko
przypadkiembędziektośmógłuchylićbrzegtwojejzasłony?