Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Skorotak,rzekłSalvator,toniemamytucorobić.Pozwólpan
jednak,dlawytłomaczeniasię,powiedzieć,dlaczegoodważyliśmysię
mieszaćpanuspokój.Pan...(iSalvatorwskazałrękąnaRoberta);pan
tenmawłaśniepisaćksiążkęocierpieniachczłowieka,studjujewięc
kiedymożeigdziemoże.Wszedłszynatendziedziniec,usłyszeliśmy
pana,podeszliśmybliżej,iprzezszybyokienwidzieliśmycię
płaczącego.
Młodzieniecwestchnął.
Salvatormówiłdalej:
Jakakolwiekjestprzyczynatejboleści,łzytwojegłębokonas
wzruszyłyiprzyszliśmyofiarowaćcinasząsakiewkę,jeżeliśubogi,
ramię,jeżeliśsłaby,serce,jeżeliśsmutny.
Oczymuzykazaszłyłzami,alenatenrazbyłytołzywdzięczności.
WsłowachSalvatora,wtonie,wjakimbyływypowiedziane,
wfizjognomji,jakaimtowarzyszyła,wcałejwreszcieosobie
szlachetnegomłodzianabyłatakaprawość,takaszczerość,taka
wielkość,takgłębokiedlablźniegowspółczucie,żecośgwałtem
doniegopociągało.Takiemteżuczuciemwiedzionymuzyk,wyciągnął
dońobieręce.
Żałuję,rzekł,tychcochowająranęswąprzedludźmi,
nadewszystkojeżelitaranakrwawiąca!Ukazaćbraciomswerany,jest
tonauczyćjakichmająunikać.Siadajciebracia,iposłuchajciemnie.
Dwajmłodzieńcyumieścilisię,jakimbyłonajdogodniej;tojest,
JanRobertusiadłwfotelu,aSalvatorstanąłopartyościanę.
Muzykrozpoczął.