Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lubimy...
–BylebytylkonieopuszczałnasażdoParyża.
–IżebyśmywParyżu...takżegowidywały...
–NadewszystkowParyżu...dobrzebędziemiećgoprzysobie...
wtakiemwielkiemmieście...MójBoże,Blanko,jaktammusibyć
pięknie...
–NicnamonjeszczeniemówiłoParyżu.
–Niepomyślałwidaćotem...Aprzytemzdajesięniekiedy,
żebardzolubipatrzećnanasdługo,nicniemówiąc,mającoczy
wlepionewnaszeoczy.
–Tak,wtedywłaśnieuważam,żejegospojrzeniebardzojest
podobnedospojrzenianaszejkochanejmatki.
–Aona...jaksięmusicieszyćztego,conasspotkało...bowidzi
nas.
–Tak,bojeżelinastylekocha,todlatego,żezasługujemynato...
–O!jakaśchełpliwa...–rzekłaBlanka,bawiącsięgładzeniem
włosówsiostry,rozdzielonychnajejczole.
Pochwilinamysłu,rzekłaRózia:
–Czynieuważasz,żepowinnyśmyopowiedziećwszystko
Dagobertowi?
–Kiedytakmyślisz...opowiedzmy...
–Powiemymuwszystko,jakeśmywszystkomatcemówiły;
dlaczegóżprzednimtaić?...
–Azwłaszczato,codlanastakjestmile,boodczterechdnitylko
mówimyonaszemszczęściu.
–Aprzytem,czynieuważasz,żesercenaszebijemocniej
iprędzej?
–Takjakbybyłopełniejsze.
–Rzeczbardzoprosta,naszprzyjacielzajmujetamdobremiejsce.
–Dlategoteżdobrzeuczynimy,opowiadającDagobertowi,jakie
nasszczęściespotkało.
–Maszsłuszność,siostro.
Wtejchwilipieszawarczałznowu.
–Siostro–rzekłaRózia,tulącsiędoBlanki.–Otóżznowupies
warczy,comusięstało?
–Ponury...ciszej!...pójdźtu–odezwałasięBlanka,uderzając
rączkąpobrzegułóżka.
Pieswstał,znowuzawarczał,ipołożyłnakołdrzeswąwielką,
pojętnągłowę,ciąglespoglądajączukosanaokno;dwiesiostry
nachyliłysiękuniemu,dlapogładzeniaszerokiejgłowy,znacznie