Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
alemyślbyłagdzieindziej.Odbywałasięwnimwidoczniestraszna
walka;zapewnewalkawolizboleścią,boodczasudoczasuczołojego
zachmurzałosię,adobywającwciążnajsmutniejszeakordy
zinstrumentu,zamykałoczy,jakgdybyniewidzącrzeczy
zewnętrznych,traciłrazemzniemipoczuciebóluwewnętrznego.
Nareszciewiolonczelazdałasię,jakczłowiekkonający,wydawać
rozdzierającyokrzykismyczekwypadłzrękimuzyka.
Czyduszazostałazwyciężoną?Człowiekpłakał.Dwiełzypłynęły
pojegopoliczkach.Muzykwziąłchustkę,wolnootarłoczy,pochylił
się,podniósłsmyczek;pociągnąłnimpostrunachiznowupoczął
śpiewwłaśniewmiejscu,naktóremgoprzerwał.Sercebyło
zwyciężone:duszabujałaponadboleściąnaskrzydłachsiły!Dwaj
młodzieńcyzgłębokąuwagąiwielkiemzajęciemwsłuchiwalisię
wtensamotnydramat,rozgrywającysięprzedichoczyma.
Icóż?rzekłSalvatortonemzapytania.
Toniedouwierzenia!odpowiedziałJanRobert,ocierającłzy.
Otojestromans,któregoposzukiwałeśmójkochanypoeto;onjest
tu,wtymubogimdomu,wtymczłowieku,którycierpi,wtej
wiolonczeli,którapłacze.
Czyznaszpantegoczłowieka?zapytałJanRobert.
Ja?Bynajmniej!odpowiedziałSalvator,niewiemjaksięnazywa,
niewidziałemnigdy,aleniepotrzebujęgoznać,ażebycipowiedzieć,
żewnimjestjednaznajsmutniejszychkartksięgiludzkiegoserca.
Człowiek,któryocierałzyiwracadodziełaztakąprostotą,jest
człowiekiemsilnym,przysięgamci!aiżbytakiczłowiekpłakał,
toboleśćjegomusibyćogromną.Wejdźmyipoprośmy,niechnam
opowiedziejeswoje.
Myśliszpan?zapytałJanRobert,zatrzymującgo.
Oniczemwięcejtylkootem,odpowiedziałSalvator,zbliżającsię
dodrzwiiszukającmłotkalubdzwonka.
Ipansądzisz,mówiłdalejJanRobert,powtórniezatrzymując
swegotowarzysza,pansądzisz,żetenczłowiekopowiepierwszemu
lepszemuswąniedolę?
Najsamprzódmyniejesteśmypierwszymi,lepszymi,panieJanie
Robercie:myjesteśmy...
Salvatorzatrzymałsię.
JanRobertmyślał,żesięwyrwiejakibłysk,zapomocąktórego
będziemógłprzeczytać,aprzynajmniejprzesylabizowaćkilkasłów
zprzeszłegożyciaswegotowarzysza.
Myjesteśmyfilozofami,dopowiedziałSalvator.