Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Widzisz...
Mówiącto,MorokwyraźniewskazałDagoberta.
LuboDagobertwielkąmiałnadsobąwładzę,jednakżeprzymus,
jakisobiezadawałodsamegoprzybyciadotejprzeklętejoberży,
anadewszystkoodpoczątkutajemniczejrozmowyMoroka
zburmistrzem,wyczerpywałjużwszystkiejegoisiły;widziałnadto
wyraźnie,żejegousiłowaniadlaujęciasobiesędziegozniweczone
zostałynieszczęsnymwpływempogromcyzwierząt.
ZbliżywszysięwięcdoMoroka,acierpliwościmujużzbrakło,
stanąłzzałożoneminakrzyżrękaminapiersiachirzekłponurym
głosem:
Jakuważam,toomniemówiłeśpocichuzpanemburmistrzem?
TakjestodrzekłMorok,schyliwszygłowę.
Adlaczegoniemówiłeśgłośno?
PrawiekonwulsyjnedrganiegrubychwąsówDagoberta,który,
powiedziawszysłowate,wytrzeszczyłoczynaMoroka,
zmamionowało,żewpiersiachjegowrzałagwałtownawalka.
Widząc,żejegoprzeciwnikzachowywujeszyderczemilczenie,
odezwałsiędoniegosilniejszym,alepowściągliwszymgłosem:
Pytamcię,dlaczegomówiszpocichudopanaburmistrza,skoro
idzieomnie?
Bozachodząturzeczyhaniebne,którebyłobywstydpowiedzieć
głośnowyrzekłMorokzponurązuchwałością.
Dagobertdotądtrzymałręcenakrzyżzłożone.
Naglerozszerzyłjegwałtownie,zacisnąwszypięści.
Szybkietoporuszeniebyłotakwyraziste,sierotykrzyknęły
przelęknione,zbliżającsiędożołnierza.
PanieburmistrzurzekłDagobert,zacisnąwszyzgniewuzęby
niechtenczłowiekodejdziestąd...bonieręczęzasiebie...
Jaktorzekłdumnieburmistrz,mnieśmieszrozkazywać?...
Mówiępanu,abyśkazałodejśćtemuczłowiekowiodpowiedział
Dagobertwuniesieniubojeżelinie,przyjśćmożedonieszczęścia!
O!Boże!...Dagobercie,uspokójsięwołałydzieci,biorąc
gozaręce.
Ity,podływłóczęgo,będzieszturozkazywałzawołał
rozjątrzonyburmistrz.Aha,sądzisz,żedlaoszukaniamniedośćjest
powiedzieć,żezgubiłeśpapiery!Myślisz,żedośćjestwleczsobą
tedwiedziewczyny,którepomimoichniewinnejpowierzchowności...
mogąbyć...
Milcz!rzekłDagobert,przeiywającburmistrzowimowętakiem