Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niedbale;potemdodał:–Ależpogoda,psaszkodawygnaćzdomu!
Trzebabykazaćdaćwódki,pilibyśmy,aGualezamożebynam
zaśpiewała.
–Zgoda–rzekłSzuryner.
–Ipowiemysobie,kimjesteśmy–dodałRudolf.
Szurynerwstał,przyłożyłlewąrękędoczapkiipowiedział:
–Albinos,inaczejzwanySzurynerem,niegdyświęzieńnagalerach
zamorderstwo,dziśuwolniony,zimąmarzniewwodzie,latempiecze
sięnasłońcu;otomojeżycie.Aty–dodał–mójpanie?Pierwszyraz
widzimyciętutaj…Musiszmiećjakieśrzemiosło?
–RobięmalowidłanawachlarzachinazywamsięRudolf.
–Malarz!–zawołałSzuryner.–Awięcdlategomasztakiebiałe
ręce.Aleczemuchodziszdotakiejnoryjakta,gdziebywajązłodzieje,
zbójeigalernicy?
–Przychodzętu,bolubięsiębawić.
–Hm!Hm!–bąknąłSzuryner.–Wieszco,zdajesię,żeminie
ufasz,iniemamcitegozazłe.Żebyśmniepoznał,opowiemcimoje
życie.Aletyzacznijnaprzód,mójpanie.
–Malarztoładnerzemiosło–rzekłaGualeza.
–Wieleteżnadzieńzarabiacie?–spytałSzuryner.
–Kiedysiępostaram–odparłRudolf–mogęzarobićczteryfranki,
czasempięć,aletolatem,bodnidłuższe.
–Aczęstowałęsaszsię,paniczu?
–Hm!Dopókimamgroszwkieszeni.Zanoclegpłacęsześćsous,
tytońkosztujemnienadzieńczterysous,todziesięć,śniadaniecztery,
toczternaście,obiadpiętnaściesous,więccodzieńwydajęokoło
półtorafranka.Niepotrzebujępracowaćcałytydzień,resztęczasu
bawięsię.
–Atwoirodzice?–rzekłaGualeza.
–Umarlinacholerę.