Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kwiaty?
–Biedna!Ztakimsercemiwtakokropnympołożeniu…
–Nierazchciałamjużskończyć!PatrzyłamzoknawSekwanę…
Leczsłońce,kwiatypowstrzymywałymnie;mówiłamsobie:Sekwana
minieucieknie,mamdopieroszesnaścielat.Ktowie,comnieczeka?
–Miałaświęcnadzieję?Czegóżsięspodziewałaś?
–Czyjawiem?…Myślałam,żeznajdęjakąśpracęiucieknę
odszynkarki.Mówiłamsobie:żyjęwnędzy,aleprzynajmniejnikogo
dotądnieskrzywdziłam.Tomnietrochępocieszało,zwłaszczawtedy,
kiedymiróżeposchły.
Dobyłakilkagałązek,staranniezwiązanychróżowąwstążką.
–Chowaszje?
–Apewnie.Tocałymójmajątek.
–Iniemasznicpozatym?Atekorale?
–Należądogospodyni.Nic,nic,tylkotezeschłeróże…dlatego
ichtakpilnuję.
ZakażdymsłowemGualezyzdumienieRudolfawzrastało.Nie
mógłpojąć,jakmożnapoświęcićsiebiezanędznyprzytułek,kilka
łachmanówiszkaradnepożywienie.
Narynkuzkwiatamiwsiadłzdziewczynądofiakraikazałjechać
doSaint-Denis.
–Cotojest?Salopadamska?–zawołałaGualeza,spostrzegłszy
salopęleżącąnasiedzeniu.
–Todlaciebie,okryjsię,żebyśsięniezaziębiła.
Nienawykładotakiejgrzeczności,biednadziewczyna
zezdziwieniemspojrzałanaRudolfa.
–Jużpewnie,Gualezo,zapomniałaś,cociPuchaczkamówiła
wczorajotwoichrodzicach…
–O,niezapomniałam…myślałamotymprzezcałąnoc
ipłakałam…Aletomusibyćnieprawda…