Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żepojedziezemnąnawieś…nicwięcej…Azwłaszczaniechniewie,
żezapłaciłemjejdługi.
–Mniewszystkojedno,nawetlepiej.Niechmyśli,żejestjeszcze
wmoimręku.–Iwyszła,apochwiliwróciwszy,zawołała:–Gualeza
niechciałamiwierzyćicałastanęławpłomieniach,kiedysię
dowiedziała,żeprzyszedłeś.Alekiedyjejpowiedziałam,żemoże
nacałydzieńjechaćnawieś…pierwszyrazwżyciuchciałamisię
rzucićnaszyję.
–Zradości,żesięciebiepozbędzie.
WtejchwiliweszłaGualeza.NawidokRudolfazarumieniłasię
ispuściłaoczy.
–Czychciałabyś,mojedziecko,pojechaćzemnąnacałydzień
nawieś?–spytałRudolf.
–Bardzochętnie,jeżeligospodynipozwoli.
–Pozwalamci,mojakoteczko,zatwojeprzykładne
postępowanie…
Gdywyszli,Rudolfzapytał:
–Powiedzmi,wktórąstronępojechać?
–Wszystkomijedno,bylenawieś…Jużsześćtygodniniebyłam
dalejjaknarynkuzkwiatami.
–Kupowałaśkwiaty?
–Onie,chodzętylkopopatrzećnanie…Nakupnoniemam
pieniędzy…
–Gdybyśmiałakwiatyusiebie,byłabyśwesoła…
–Niezawodnie…Raz,wdzieńimienin,gospodynipodarowała
midoniczkęróż…Patrzyłamciąglenanie,liczyłamichpłatki;ale…
wparędniróżezaczęływiędnąć.Ubłagałamgospodynię,żeby
mipozwoliłapielęgnowaćmojekwiatkinaświeżympowietrzu…
Dokazałamtyle,żeodziesięćdniprzedłużyłamichżycie.Wkońcu
uschły,umarły…Płakałam…Prawda,panie,żemożnakochać