Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dlaczego?Cieszyłabyśsię,gdybyśznalazłamatkę?
Ach,mójBoże!Jeżelimniematkaniekochała…cóż
bymiztegoprzyszło…Ajeżelimniekocha,tolepiej,abymyślała,
nieżyję.Byłabymdlaniejzmartwieniemihańbą…
Myliszsię;jeżelicięmatkakocha,tociterazprzebaczy
iprzywiązaniewróci.Jeżelicięsamaporzuciła,tozobaczy,jak
okropnyloscizgotowała…
WtejchwilipowózzbliżyłsiędoSaint-Ouen,gdziedrogaskręca
kuSaint-Denis.Gualezawychyliłasięprzezdrzwiczkiiklaszcząc
wręce,wołała:
Cozaszczęście!Pola!Trawa!Niechmipanpozwoliwysiąść…
tutakpięknie…Pobiegampołące.
Ależdobrze,mojedziecko…
Powózstanął.
RudolfiGualeza,wziąwszysięzaręce,biegaliposkoszonejłące.
Niepodobnaopisaćpląsów,okrzykówradościiuniesieńGualezy;
biedna,więzionaprzeztylelat,chciwiepołykałaświeżepowietrze.
Leczruchprędkozmęczył;usiadłabeztchunawywróconympniu.
Cerajejprzezroczysta,bladaokryłasiężywymrumieńcem;podała
Rudolfowipęczekkwiatówizwdzięcznościązawołała:
JakiBógdobry,żedałnamtakipięknydzień!
Rudolfowiłzastanęławoku.